Wybrańcy narodu nie muszą bać się surowych mandatów i punktów karnych - oburza się RMF FM. Nie płacą, bo mają immunitet tego obrażają policjantów. Oto sejmowa koalicja piratów.

Reklama

Pierwszym, który wpadł na policjantów był Witold Gintowt-Dziewałtowski z SLD. Wyprzedzał na skrzyżowaniu, podwójnej ciągłej i przekroczył prędkość. Jak twierdzi RMF, policji pokazał legitymację poselską, powiedział, że jedzie do lekarza i uniknął sprawiedliwości.

Grzechy na sumieniu mają też politycy PO. Policjanci namierzyli Łukasza Tuska, gdy w terenie zabudowanym pędził 112 km/h. Za zdjęcie oczywiście nie zapłacił, podobnie jak jego klubowy kolega, Jacek Żalek. Kłopoty mieli też koalicjanci. Stanisław Rakoczy z PSL trafił na nieoznakowany radiowóz. Wideoradar pokazał 151 km/h. Poseł wytłumaczył, że spieszy się do rodziny i odjechał.

Z kolei polityk PJN, Tomasz Dudziński, tak spieszył się, zdaniem RMF FM do kościoła, że jechał 115 km/h w terenie zabudowanym. Kary uniknął. Dzięki immunitetowi.

Posłowie Prawa i Sprawiedliwości także mają kłopoty z kodeksem drogowym. Antoni Macierewicz znalazł się na dwóch zdjęciach - w lipcu i październiku 2010. Szef komisji badającej katastrofę smoleńską utrzymuje jednak, że o zdjęciach nic nie wie. Wszystko przebili jednak dwaj politycy z ugrupowania Jarosława Kaczyńskiego. Posłanka Anna Sikora, zatrzymana za rozmowę przez komórkę, powiedziała policjantom, że mogą "ją pocałować w d..." i pokazała poselską legitymację. Z kolei Sławomir Zawiślak z tej samej partii jechał bez pasów, rozmawiał przez komórkę i wyprzedzał przed przejściem dla pieszych. Usłyszał tylko upomnienie.

Najbardziej uczciwie zachował się Paweł Graś. Rzecznik rządu, gdy zatrzymała go policja, nie chował się za immunitetem. Od razu zapłacił 500 złotych mandatu - informuje RMF FM.