Wszystko rozegrało się, gdy Jarosław Kaczyński ogłosił decyzje dotyczące obsady stanowiska szefa klubu parlamentarnego i fotela wicemarszałka Sejmu - informuje serwis Wprost24.
Prezes partii postanowił, że pracami klubu nadal będzie kierować Mariusz Błaszczak, Marek Kuchciński pozostanie na stanowisku wicemarszałka. Wtedy miał się odezwać Jacek Kurski, który zaprotestował.
Według Wprost24, europoseł kojarzony z frakcją Zbigniewa Ziobry w PiS oświadczył, że sprawę wicemarszałka chce jeszcze przedyskutować i zgłosić własnego kandydata. Podobno miał nim być Arkadiusz Mularczyk, silnie związany z byłym wiceministrem sprawiedliwości.
"Zgłosić pan może, dyskutować też możemy, ale ja decyzję już podjąłem. Nie zamierzam rezygnować z prerogatyw, jakie daje mi statut" - serwis cytuje odpowiedź Jarosława Kaczyńskiego.
Zgodnie ze statutem Prawa i Sprawiedliwości, kandydata na wicemarszałka mu zgłasza prezes partii.