Nałęcz przekonywał, że rząd zbudowany przez Donalda Tuska ma być gotowy na trudne czasy. I z tego też względu pozostał poza nim uważany za człowieka numer dwa w Platformie Obywatelskiej Grzegorz Schetyna. "Każdy mądry wódz zostawia sobie odwód na czarną godzinę. Moim zdaniem Schetyna, jego zwolennicy, to jest ten odwód na czarną godzinę. Oczywiście jeśliby ta czarna godzina wybiła dla premiera, to dowódca tego odwodu zażąda odpowiedniej ceny, rzecz jasna" - dodał prezydencki doradca.

Reklama

Zdaniem Nałęcza, doniesienia o końcu politycznej kariery Schetyny są mocno przesadzone, bo - jak mówi - pozycja byłego marszałka Sejmu wynika z jego osobowości i zaufania, a nie stanowiska, które zajmuje. "Moim zdaniem to jest polityk, o którym jeszcze nieraz w Polsce usłyszymy" - stwierdził.

Doradca Bronisława Komorowskiego komentował także kandydaturę Jarosława Gowina na ministra sprawiedliwości, a z drugiej strony Bartosza Arłukowicza na szefa resortu zdrowia. "To jest oczywiście gra polityczna, bo rząd jest zawsze komponowany politycznie. Ale to nie jest gra obliczona tylko na wnętrze Platformy, jestem przekonany że tak komponując rząd premier myśli o grze ze społeczeństwem. Przyjmując, że informacje funkcjonujące w przestrzeni publicznej są prawdziwe, to z jednej strony ministrem ma być Gowin, a z drugiej Arłukowicz, to znaczy że premier chce zbudować bardzo szerokie spektrum polityczne w rządzie" - wyjaśniał Nałęcz.

Trwa ładowanie wpisu

Na argument Moniki Olejnik, że po raz pierwszy resort sprawiedliwości ma objąć osoba bez wykształcenia prawniczego, a elementarna wiedza prawnicza jest stanowisku niezbędna, Nałęcz odpowiedział: "Podzieliłbym ten sąd, gdybym nie widział koszmarnych ministrów sprawiedliwości, który byli prawnikami. Nie będę wymieniał nazwisk, ale wszyscy słuchacze Radia ZET wiedzą o kim myślę". Gdy Monika Olejnik zasugerowała Zbigniewa Ziobrę, odpowiedział ze śmiechem: "To pani powiedziała".

Reklama

Prezydencki doradca entuzjastycznie odniósł się także do pomysłu powierzenia resortu sportu Joannie Musze. "To świetny pomysł. Polski sport kobietami stoi i dlaczego tymi wybitnymi kobietami ma samiec kierować? PZPN jest kierowany przez samców, i co? Brakuje taktownej, mądrej i inteligentnej kobiety. Nie powiedziałbym nigdy, że samica jest potrzebna na ministra sportu, ale o działaczach PZPN nie waham się powiedzieć, że to są pewni siebie, przekonani że świat należy do zadufanych samców mężczyźni" - tłumaczył Nałęcz.