Na posiedzenie komisji zaproszony ma być minister zdrowia Bartosz Arłukowicz.
Arłukowicz ogłosił w czwartek na konferencji prasowej, że leki stosowane u pacjentów po przeszczepach, w leczeniu astmy oskrzelowej dzieci, w łagodzeniu bólu towarzyszącego chorobom nowotworowym i paski do glukometrów znalazły się na liście refundacyjnej. Nie było ich na liście opublikowanej w zeszły piątek.
Na konferencji prasowej w Sejmie Piecha skrytykował tryb wprowadzania zmian, podziękował jednak za dodanie na listę leków, o które apelowali chorzy.
Według Piechy to, co się dzieje w związku z listą leków refundowanych, to już nie jest zamieszanie, tylko afera.
Był czas, żeby odpowiednio te zapisy sformułować, był czas, żeby przygotować rozporządzenia i obwieszczenia. Półtora roku trwały prace w komisji, trzy kwartały jest gotowy akt prawny i mamy oto taką sytuację - (...) minister Arłukowicz z kopiowym ołówkiem za uchem i gumką myszką gumuje i dopisuje leki na jeden dzień przed wielką reformą. To dla mnie jest skandal - oświadczył Piecha.
Pacjenci, nasi obywatele powinni znać te przepisy (...), powinni być z uprzedzeniem informowani - dodał. Pytał też, kiedy zmieniona lista zostanie opublikowana, kto i kiedy zmieni programy w aptekach.
Piecha komentował zapowiedziane przez Arłukwicza zmiany, jakie mają zostać wprowadzone, a o które apelowali chorzy. Nagle okazało się, że przecież są chorzy na cukrzycę i być może oni mają rację, no to zrefundowano im paski, które mają być nierefundowane, bo są drogie, niedobre itd. - tak mówiono (wcześniej) (...) Za to - mówiąc tak po chrześcijańsku - Bóg zapłać, panie ministrze - podkreślił.
Zdaniem Piechy, zmiany na liście to efekt presji wywartej na Arłukowicza przez osoby zainteresowane - chociażby dzieci chore na cukrzycę i ich rodziców.
Według polityka PiS, minister na czwartkowej konferencji dużo mówił, ale stosując "jakąś dziwną nowomowę". Piecha, jak powiedział, jest przekonany, iż konferencja Arłukowicza "wzbudziła już tyle pytań", że posiedzenie komisji sejmowej, o którą wcześniej wnosili posłowie PiS, jest konieczne.
O tym, że w piątek ma się odbyć posiedzenie komisji, Piecha poinformował PAP w czwartek rano.
Lista refundacyjna została opublikowana w miniony piątek, zniknęło z niej 847 leków do tej pory finansowanych przez NFZ. Wzbudziła wiele kontrowersji i protestów pacjentów oraz środowisk medycznych. MZ w czwartek poinformowało o dodaniu na listę kolejnych leków. Minister zdrowia podał, że leki stosowane u pacjentów po przeszczepach, w leczeniu astmy oskrzelowej dzieci, w łagodzeniu bólu towarzyszącego chorobom nowotworowym i paski do glukometrów będą na liście refundacyjnej.
Komentarze(74)
Pokaż:
Obnażmy obłudę radiomaryjnych oszustów!
RMF FM: Ivabradyna lekiem na problemy mieszkaniowe syna Piechy?
TOK FM: Ministerstwo Zdrowia fałszowało opinie dotyczące iwabradyny.
Stanowisko Polskiego Towarzystwa Farmaceutyczno- Ekonomicznego w sprawie iwabradyny zostało zafałszowane. Miminsterstwo zdrowia ukrywało negatywne opinie w sprawie tego leku i zrobiło wszystko, by do iwabradyny firmy Servier dopłacało państwo. Reporter Radia TOK FM dotarł do kolejnych faktów dotyczących tworzenia ostatniej listy leków refundowanych.
Ivabradynę wpisano na liste leków refundowanych w połowie listopada 2006 roku, niedługo po spotkaniu przedstawicieli farmaceutycznej i biznesmena z Krakowa Wiesława Likusa z Bolesławem Piechą w jednej z warszawskich restauracji. Według informacji Rmf Fm Piecha miał zadzwonić do Likusa kilka miesięcy wcześniej z prośbą o znalezienie mieszkania dla syna., który miał rozpocząć w październiku studia w Krakowie.
Z oficjalnych dokumentów na stronie internetowej Ministerstwa Zdrowia wynika, że Polskie Towarzystwo Farmaceutyczno-Ekonomiczne popierało refundację iwabradyny. - To kłamstwo - oburza się jego prezes dr Tadeusz Szuba.
- Proszę zobaczyć - to jest oryginał dokumentów przesłanych do ministerstwa zdrowia 19 października 2007 r. - mówi dr Szuba pokazując kilka spiętych ze sobą kartek. Opisujemy różne leki, w tym iwabradynę. Z naszej strony jest kategoryczny sprzeciw. " Iwabradyna jest lekiem stworzonym wyłącznie do zarabiania pieniędzy" - to jeden z fragmentów pisma. Wytłuszczony nagłówek: "Iwabradyna - nie refundować".
- To szachrajstwo stworzone tylko po to, żeby przykryć brak naukowych dowodów na racjonalność wpisania iwabradyny na listę leków refundowanych. Ktoś chciał wykorzystać nasz autorytet do swoich celów - oburza się dr Szuba.
Co więcej, dr Szuba posługując się francuską księgą leków na ten rok (producent iwabradyny, Servier, jest firmą francuską) pokazuje, że iwabradyna nie jest tam stosowana. Francuskie pismo farmaceutyczne "Prescrire" także skrytykowało ten lek, jako zupełnie nieskuteczny w leczeniu dusznicy bolesnej, czyli choroby do której został stworzony. W USA czy Kanadzie iwabradyny nie można stosować w ogóle. Lek nie został tam dopuszczony do obrotu.
Afera z iwabradyną wybuchła, kiedy okazało się, że w ostatniej chwili środek ten pojawił się na liście leków refundowanych. Miało się to stać kilka godzin po spotkaniu wiceministra Bolesława Piechy z Robertem Pachockim, przedstawicielem francuskiej firmy Servier (producent iwabradyny).
Już po ujawnieniu tego faktu, minister Piecha powoływał się na pozytywną opinię o leku Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego.
- Takiej opinii nigdy nie było - mówi prof. Tomasz Pasierski. Mało tego, PTK było wcześniej proszone przez Roberta Pachockiego z firmy Servier (ten sam, który spotykał się z Piechą) o udzielenie poparcia dla wpisania iwabradyny do programu lekowego (znacznie mniejszy zakres niż refundacja). Towarzystwo odmówiło.
- Kiedy usłyszałem, że Bolesław Piecha powołuje się na opinię PTK, bardzo się zdziwiłem. Przez moje ręce przechodziły wszystkie dokumenty, które zostały stworzone w Towarzystwie. Takiego na pewno nie było - dodaje prof. Pasierski.
Pół roku wcześniej Ministerstwo Zdrowia zamówiło ekspertyzę dotyczącą iwabradyny u prof. Zbigniewa Gacionga, krajowego konsultanta w dziedzinie chorób wewnętrznych. Jego negatywna opinia nigdy nie ujrzała światła dziennego.
- Napisałem, że jest za wcześnie, żeby refundować iwabradynę - mówi prof. Gaciong. - Na razie nie są dostatecznie znane skutki jej działania. Jest mnóstwo innych leków, które na tej liście powinny się znaleźć.
Były wiceminister zdrowia Bolesław Piecha powoływał się także na opinię dotyczącą iwabradyny prof. Witolda Rużyłło, jednego z najbardziej znanych polskich kardiologów. Opinia miała być pozytywna. Wczoraj w rozmowie z dziennikarzem TOK FM prof. Rużyłło stwierdził, że nigdy na zamówienie ministerstwa zdrowia nie stworzył żadnej opinii dotyczącej iwabradyny.
Owszem, prof. Rużyłło prowadził badania nad iwabradyną. Ich rezulaty opublikował w piśmie branżowym "Drugs". Można je także znaleźć na stronie firmy Sevier. Jak się dowiadujemy z pewnego źródła, ową opinię z pisma "Drugs" dostał minister Piecha - dostarczył mu ją Robert Pachocki z firmy Servier.