Migalski uważa, że Tusk został najpierw oszukany przez Rosjan, a obecnie jesteśmy świadkami tego, jak oszukiwany jest przez Niemców i Francuzów.
Wydawało mu się, że jest w stanie zbudować ponadstandardowe stosunki zarówno w Moskwą, jak i z Berlinem, ale okazało się, że było to tylko jego pobożne życzenie. Za ustępstwa wobec Wschodu i Zachodu nie dostał nic, został wystrychnięty na dudka(...) - pisze europoseł na swoim blogu w Salonie24.
Zdaniem Migalskiego o ile premier radzi sobie w kraju, to na scenie międzynarodowej zupełnie mu to nie wychodzi.
Tusk jest hegemonem (przynajmniej na razie) na wewnętrznej scenie politycznej i - jednocześnie - zupełnym looserem zagranicą. Porozstawiał po kątach Kaczyńskiego, Millera, Palikota, ale na tym jego potęga i moc się kończą - uważa eurodeputowany PJN.
Nie ma sobie równych w kraju, ale jest bezradny i naiwnie bezbronny wobec ciut silniejszych od siebie w Europie. Bez litości gnoi i upokarza swoich polskich przeciwników, ale dokładnie tak samo jest gnojony i upokarzany przez swoich "przyjaciół" - Angelę, Nicolasa i Vladimira - w ostrych słowach Migalski atakuje szefa rządu.
Europoseł pisze, że przypomina mu to kolegę z podstawówki, którego nazywano Gruby Rycho.
Był wielki i naprawdę silny - no i tłukł nas niemiłosiernie. Ale juz wobec starszych chłopaków, zwłaszcza z klasy sportowej, był uległy i pokorny. Kiedyś widziałem go jak oddawał jednemu z nich swoje drugie śniadanie (dla Grubego Rycha była to prawdziwa strata i niewyobrażalny ból psychiczny). Był przy tym uległy i pokorny, jak baranek na hali. Odszedł, przepraszając, że żyje. Zaraz potem, jak się możecie domyślać, podszedł do jednego z chłopaków z naszej klasy i dał mu w ryja. Oraz - co oczywiste - odebrał mu śniadanie. Nasz premier przypomina mi właśnie Grubego Rycha - podsumowuje Migalski.