Dlaczego Platforma nie może przegrać wyborów (nie piszę, ze nie przegra, ale że nie może przegrać)? Otóż nie może przegrać, bo nie może. Bo jeśli przegra, to PiS nie będzie brał jeńców, Tusk wyląduje w więzieniu, a wierchuszka PO także będzie gniła w kazamatach. Nie żartuję, bo Jarosław Kaczyński też nie żartuje. I wiedzą o tym doskonale platformersi – dlatego zrobią wszystko, absolutnie wszystko, żeby utrzymać się u władzy - pisze na swym blogu Marek Migalski. Zdaniem europosła, od czasów katastrofy smoleńskiej nasz kraj przestał być normalną demokracją, a najważniejsze partie sceny politycznej stały się śmiertelnymi wrogami. Dla Kaczyńskiego ekipa premiera to zdrajcy, zaprzańcy i ruscy agenci. Dla Tuska ludzie prezesa PiS to faszyści, wariaci i psychopaci. Wszyscy wiedzą, że po ewentualnej przegranej Platformy, Kaczyński nie ograniczy się do przejęcia władzy, obsadzenia spółek skarbu państwa pisowcami czy mianowaniem swoich wojewodów (czyli do normalnej praktyki). On ruszy do wymierzenia sprawiedliwości Tuskowi, Sikorskiemu, Grasiowi, Arabskiemu, Klichowi i innym. Każdy, kto stanie mu na drodze po wyborczym zwycięstwie, zostanie z niej zmieciony - zauważa eurodeputowany.
Dlatego też PO będzie robiła wszystko, byle utrzymać się u władzy. Dlatego właśnie, zdaniem Migalskiego, PO opanowała media, dogaduje się z każdym, kto może powstrzymać PiS i wycofuje się z reform, by nie tracić poparcia. Ale to nie koniec metod Tuska. Zdaniem europosła, premier i jego środowisko sięga po środki pozapolityczne. Co to oznacza? Takie środki, przy których słynna już instrukcja 0015 z 1992 roku jest tylko delikatną pieszczotą wobec opozycji. Jestem przekonany, że obecna ekipa używa wszystkich, podkreślę – wszystkich, dostępnych metod, by oddalić perspektywę oddania władzy. Metod legalnych i nielegalnych, przyzwoitych i nieprzyzwoitych, prawych i nieprawych. Tusk i jego ludzie, po prostu, nie mogą przegrać. Gdyby mogli, już dawno oddali władzę i uciekli, gdzie pieprz rośnie. Ale boją się zemsty Kaczyńskiego i dlatego będą nam siedzieć na głowie, ile się tylko da - wyjaśnia Migalski.