Według "FAZ" polski premier stoi w obliczu paradoksu: krajowi wiedzie się dobrze, ale jemu samemu - źle. (...) W piątym roku jego rządów Komisja Europejska wystawiła Polsce wprawdzie najlepszą ze wszystkich krajów UE prognozę wzrostu gospodarczego na 2012 rok, 2,5 procent, ale w sondażach popularności notowania Tuska spadły do 44 proc. i są niskie jak nigdy. Jego Platforma Obywatelska ma w sondażach około 33 proc., sześć punktów mniej, niż dostała w wyborach w październiku - pisze "FAZ".
Słabość Tuska jest w tym kontekście konsekwencją jego sukcesu. Gdy przed czterema laty, po fazie gorących wewnętrznych konfliktów zaczął spychać na dalszy plan braci Kaczyńskich, nastawionych proklerykalnie, antyliberalnie i antyniemiecko, wydawał się kimś w rodzaju wyzwoliciela dla mieszczańskiej klasy średniej, która czuła się zagrożona projektem prezydenckiej IV Rzeczpospolitej autorstwa Kaczyńskich - dodaje niemiecki dziennik.
Jak ocenia, aktualnie jednak narodowi konserwatyści nie stanowią już zagrożenia. Ich obóz jest podzielony, ich przywódca Jarosław Kaczyński jest w izolacji, a w konsekwencji także Tusk nie uchodzi już za pogromcę mitycznego smoka wawelskiego - dodaje korespondent dziennika.
Pisze, że normalność, którą Tusk sam obiecał, teraz utrudnia mu życie. Na politycznych i materialnych placach budowy w Polsce, w ciągle aktualnej sprawie reformy systemu ochrony zdrowia albo w kwestii przygotowań do piłkarskich mistrzostw Europy 2012 wpadka goni wpadkę. Tak jak wielu innych szefów rządów na Zachodzie, Tusk nie zrozumiał też w pełni, jak przekuć na działania polityczne światopogląd pokolenia Facebooka - ocenia "FAZ".
Według gazety najważniejszym powodem aktualnej słabości Tuska jest to, że w piątym roku rządzenia wreszcie robi to, co zawsze chciał zrobić. Szef rządu, który już w czasie działalności w antykomunistycznej opozycji uchodził za przekonanego liberała ze skłonnością do +reaganomiki+ i +thatcheryzmu+, po raz pierwszy od objęcia urzędu ma wolną rękę do konsolidacji budżetu i przeprowadzania reform - wskazuje.
Jak pisze "FAZ", centrum konfliktu stanowi system emerytalny i propozycja podwyższenia wieku emerytalnego do 67 lat. Ta zapowiedź zaalarmowała sporą część społeczeństwa. W Polsce emeryci mają i tak o wiele więcej do roboty niż w Niemczech. Ponieważ przedszkoli i domów opieki jest mało i są drogie, to przede wszystkim starsze kobiety przejmują zadania rodzinne dużo częściej niż na Zachodzie. Babcie troszczą się o wnuki i pradziadków. Wykonują zadania, które w Niemczech zostały uspołecznione. To, że wkrótce miałyby pracować o siedem lat dłużej, uważa się za zbyt wielkie obciążenie - pisze niemiecki dziennik.
Dodaje, że wiek emerytalny dzieli też polską koalicję rządzącą, bo Polskie Stronnictwo Ludowe odrzuca reformę. Tusk toczy zatem decydującą walkę w swojej karierze polityka reformatora i czyni to z typową dla siebie kombinacją przyjacielskości i surowości. Upartego Pawlaka, który jest ministrem gospodarki, nadzwyczaj uprzejmie poprosił o wyjaśnienia, ale jednocześnie poprzez uprzejme spotkania z opozycyjną frakcją przebojowego Palikota zasugerował, że ministrowie i partnerzy koalicyjni są niczym więcej, jak +zderzakami+: Po zderzeniu, należy je wymienić - pisze "FAZ".
Według gazety Tusk dał też do zrozumienia, że nie da się zastraszyć widmem porażki w następnych wyborach, bo już w zeszłym roku zapowiedział, że nie będzie walczyć o trzecią kadencję na stanowisku premiera.