Wycieczka do egzotycznej Brazylii za drobne 30 tysięcy złotych. Potem daleka Japonia za 16 tysięcy. No i jeszcze słoneczne Miami za 10 tysięcy. To tylko ostatnie wojaże dyrektora spółki skarbu państwa Elewarr Andrzeja Śmietanki - wylicza "Fakt". Zdaniem dziennikarzy same wycieczki, to oczywiście nie wszystko. Podliczyli oni, że Śmietanko zgarnia prawie 800 tysięcy złotych.
Nazwisko Andrzeja Śmietanki pojawiło się w aferze taśmowej PSL. Były szef Agencji Rynku Rolnego Władysław Łukasik rozmawiał o nim szefem kółek rolniczych Władysławem Serafinem.
On zawnioskował o 50 tysięcy złotych miesięcznie. Ja mu tego nie mogłem podpisać, ale ten słup mu podpisał – mówił m.in. Łukasik, nie wiedząc, że jest nagrywany.
Jak dowiedział się "Fakt", na wspomniane 50 tysięcy miesięcznie - a nawet więcej - składa się kilka elementów wynagrodzenia Śmietanki. Jego podstawowa pensja wynosi 29 tysięcy złotych miesięcznie. Do tego dochodzi 7,5 tysiąca za radę nadzorczą w spółce-córce Elewarru oraz 44,5 tysiąca premii kwartalnej.
No i jeszcze można dorzucić jakieś 160 tysięcy rocznej premii z zysków firmy. O służbowej skodzie superb, laptopie czy komórce nie warto nawet wspominać. Jak twierdzą nasi informatorzy, Śmietanko tylko w ostatnim okresie był w Brazylii, Japonii i Miami, oczywiście wszędzie na koszt firmy - czytamy w "Fakcie".
Wczoraj do siedziby spółki Elewarr weszli agenci CBA, by skontrolować m.in wydatki szefostwa firmy.
To nie koniec. Tabloid przypomina, że NIK wykrył, iż Śmietanko oraz członkowie zarządu i rady nadzorczej przez dwa lata wypłacili sobie 1,4 miliona nienależnych pensji.
Najwyższa Izba Kontroli nakazała rolniczym bonzom oddać pieniądze. Ale ci nie chcą tego zrobić i za pieniądze spółki wynajęli najlepsze prywatne kancelarie prawne, by uciec przed nakazem NIK - grzmi "Fakt".