Na warszawskim Nowym Świecie w budynku pod nr. 39, po sąsiedzku znajdują się biura posłów Platformy Obywatelskiej i od niedawna centrala Ruchu Palikota. Takie sąsiedztwo okazało się jednak kłopotliwe. Przed świętami urzędująca tam Julia Pitera dokonała kompromitującego dla politycznych oponentów odkrycia. Ustaliła, że ekipa remontująca siedzibę Ruchu Palikota, kradnie energię z głównego licznika, bowiem zakład energetyczny odciął partii prąd za długi.

Reklama

Działacze Ruchu tłumaczyli to bałaganem w papierach. Uregulował należności, jednak niesmak pozostał.

Od tej pory działacze Ruchu Palikota pilnie obserwują Piterę i tylko czekają aby wytknąć jej wpadkę. Okazja nadarzyła się kilkanaście dni temu, kiedy zauważyli, że w toalecie posłów PO, która znajduje się na klatce schodowej, nie ma prądu. - Mają tam ciemno, można się domyślać dlaczego: nie zapłacili rachunków - przekonywał Jerzy Budzyn z Ruchu Palikota.

Okazało się jednak, że prądu nie było także w innych pomieszczeniach, w których za prąd opowiada Zakład Gospodarowania Nieruchomościami. Wczoraj światło na nowo rozbłysło, a posłowie PO zostali przeproszeni przez administrację za niedogodności.

Przykro mi ale tym razem Ruch Palikota nie trafił - skomentowała Pitera. Dodała, że to nie pierwsza weryfikacja, jaką poddają ją sąsiedzi z opozycji.