Mam kilkuset świadków, gdy mówiłem dawno temu do parlamentarzystów PO, że w 2013 r. na pewno PiS nas przegoni. I że w 2015 r. odzyskamy pozycję lidera na kilka miesięcy przed wyborami. Jestem o tym przekonany - mówi premier Donald Tusk w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej". Tłumaczy też przyczyny tej sytuacji. Po pierwsze, wiadomo, że w długim okresie zawsze musi przyjść moment, kiedy popularność spada, co wcale nie oznacza, że to się jeszcze nie zmieni. Po drugie, warto zwrócić uwagę, że dzieje się tak, mimo że Polska odnosi oczywiste sukcesy - choćby zastrzyk pieniędzy z Unii Europejskiej, skok cywilizacyjny, pozycja w Europie. Można przyjąć, że to wszystko nie tylko nie zaspokaja aspiracji, ale wręcz rozbudza aspiracje, którym trudno sprostać. Polacy oczekują po prostu więcej - wyjaśnia premier
PiS wyprzedził Platformę, więc pada pytanie: powiedz, chłopie, gdzie nawaliłeś, bo widać, że coś nie gra. Powiem, co się stało: podnieśliśmy wiek emerytalny do 67. roku życia, wprowadzamy ustawę śmieciową, trzymamy dyscyplinę budżetową, ograniczamy wydatki, zamroziliśmy płace sfery budżetowej. Głównym powodem, dla którego PO traci, jest to, co w ocenie komentatorów i ekspertów jest działaniem godnym pochwały - tłumaczy przyczyny spadków w sondażach premier.
Tusk uważa też, że wkrótce też PiS stanie jeszcze bardziej po stronie narodowców i będzie głosiło coraz bardziej radykalne hasła. Jego zdaniem kibole i narodowcy to polityczne - chciane albo nie - dzieci Kaczyńskiego. PiS kiedyś wchłonął LPR i Samoobronę, ale w ten sposób, że się do nich upodobnił. Z ruchem narodowym jest podobnie. By PiS nie odpadłą prawa flanka, będzie się w ten świat narodowców coraz bardziej wpisywać - mówi "Gazecie Wyborczej" Donald Tusk.