Tygodnik "Wprost" powołuje się na rozmowę z anonimowym informatorem. Przyznaje on, że w czasie spotkania, które zostało nagrane, Jerzy Wilk spotkał się wyłącznie ze swoimi współpracownikami z Prawa i Sprawiedliwości. - Wilk został nagrany na spotkaniu ze swoimi współpracownikami u siebie w firmie. Nie było tam nikogo obcego - mówi "Wprost" osoba związana z PiS.
Powodem podjęcia takiej decyzji miał być zamówiony kilka dni przed wyborczą dogrywką sondaż, z którego wynikało, że Jerzy Wilk, choć zwyciężył w pierwszej turze, w ostatecznym starciu przegra z Elżbietą Gelert z PO. - Wizerunkowa porażka. Pierwsza tura zdecydowane zwycięstwo, a w drugiej kaplica - tak podsumowuje tę sytuację polityk PiS, z którym rozmawiało "Wprost".
Postanowiono więc zrobić wszystko, by ewentualną porażkę przekuć w sukces. - Nie wiem, czy był to pomysł Warszawy, czy lokalny, ale wymyślono, że Wilk zostanie nagrany w tajemnicy i wypuści się te nagrania do mediów - mówi rozmówca tygodnika. Sam Wilk nie wiedział o tej inicjatywie, dzięki czemu osiągnięto efekt autentyczności. Nieprzypadkowo też wybrano portal, któremu podrzucono nagranie. - Wybrano celowo taki, w którym naczelnym jest osoba w przeszłości pracująca podczas jednej z kampanii dla Elżbiety Gelert - mówi informator "Wprost".
Pozostaje pytanie o pomysłodawcę i wykonawcę tego planu. Tygodnik zwraca uwagę, że w elbląskim PiS wiedzę na temat wszystkich ważnych działań ma poseł Leszek Krasulski, który blisko współpracuje z Jarosławem Kaczyńskim. - Wilk powinien dokładniej dobierać sobie współpracowników - odpowiada, pytany o to, kto stał za ujawnieniem nagrań.
Taśmy z nagraniem wypowiedzi Jerzego Wilka, w których kandydat PiS na prezydenta Elbląga, używając dosadnego języka, mówi o kulisach organizowania referendum ws. odwołania poprzedniego prezydenta Grzegorza Nowaczyka z PO, wyciekły do mediów dwa dni przed drugą turą wyborów. Słychać na nich również, jak kandydat PiS mówi o współpracy z Ruchem Palikota.