Na pomysł wpadli politycy warszawskiej PO, z którymi rozmawiała "Rzeczpospolita". Zakłada on, że prezydent Warszawy mogłaby wejść w skład Rady Polityki Pieniężnej i zająć miejsce po prof. Zycie Gilowskiej. Ta w piątek ze względów zdrowotnych zrzekła się tej funkcji.
- Powołanie jej (Hanny Gronkiewicz-Waltz – przypis red.) mogłoby zostać źle odebrane. Ale na skierowaniu pani Gronkiewicz-Waltz do pracy w radzie wszyscy by skorzystali - mówi jeden z członków PO, zastrzegając anonimowość.
Prezydent Warszawy, która w 1992-2011 roku była prezesem NBP, a w latach 2001-2004 pełniła funkcję wiceprezesa Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju, ma przygotowanie kierunkowe.
Zdaniem przedstawicieli środowiska chętnych na stanowisko członka RPP na pewno nie zabraknie.
- To najlepsza fucha w Polsce dla ekonomistów. Zarabia się około 25 tys. zł, zyskuje się gwarancję zatrudnienia na sześć lat (tyle wynosi kadencja RPP – red.) i prestiż, a nie trzeba pracy poświęcić zbyt dużo czasu - komentuje dla "Rz" Krzysztof Rybiński, prezes uczelni Vistula i były wiceprezes NPB.
Wśród kandydatów wymienia się także prof. Jerzego Osiatyńskiego - to znany naukowiec i praktyk ekonomiczny oraz po części polityk.