- Macierewicz ma niezwykle silną pozycję w prawicowym elektoracie i wypchnięty z PiS, mógłby napsuć Kaczyńskiemu sporo krwi. A strącenie Hofmana oznaczałoby przyznanie się do kolejnej personalnej porażki i jednocześnie wzięcie także na siebie odpowiedzialności za przegrane referendum - przekonuje Michał Kamiński, były spin doktor PiS w rozmowie z "Newsweek Polska".
Przypomina przy tym, że prezes PiS z Hofmanem podczas kampanii przed referendum w Warszawie razem działali na pierwszej linii frontu.
Ale, jak zauważa także Kamiński, on sam by się nie zdziwił, gdyby udział prof. Rońdy w zespole Macierewicza był kolejną prowokacją Jerzego Urbana, a profesor odgrywał rolę współczesnej Anastazji P.
- Cóż, gołym okiem widać, że to, co wyprawia zespół Macierewicza, jest haniebną grą śmiercią 96 ludzi, którzy zginęli w strasznej katastrofie lotniczej. Najsmutniejsze jest jednak to, że Jarosław Kaczyński żyruje Antoniego Macierewicza w ten sam sposób, w jaki żyruje Adama Hofmana biegającego po polach Podkarpacia i robiącego to wszystko, co widzieliśmy w Internecie - mówi eurodeputowany.
Dodaje, że kluczową motywacją prezesa PiS jest teraz utrzymanie przywództwa na prawicy, a Macierewicz i Hofman, zdaniem prezesa, są tego gwarantami. Dlatego - jak podkreśla - musi ich autoryzować.
- Kaczyński podobnie jak większość Polaków doskonale widzi, że ludzie z zespołu Macierewicza kompletnie się kompromitują, robią ludziom wodę z mózgu, a jednocześnie odzierają śmierć jego brata z powagi. Widzi też, że Hofman jest kompletnie zdemoralizowaną osobą, która ośmiesza i deprecjonuje PiS jako partię o charakterze, powiedzmy, chrześcijańsko-patriotycznym. A jednak broni Macierewicza i Hofmana. Jeśli to nie jest cynizm i tolerowanie zła, to co to jest? - pyta retorycznie.