W piśmie wyraża zgodę na uchylenie mu immunitetu i ewentualne pociągnięcie go do odpowiedzialności karnej, jak cytuje treść pisma tygodnik "Do Rzeczy".

W rozmowie z mediami Przemysław Wipler przypomina, że przez ponad 100 dni od wydarzeń pod klubem nikt z prokuratury się z nim nie kontaktował.

Reklama

- Jest to dla mnie kompletnie absurdalne. A przecież to całe zdarzenie trwało bardzo krótko, bo zaczęło się tuż po czwartej, a o 5.20 byłem już przyjęty do szpitala. Czyli prokuratura potrzebuje tyle czasu, żeby zebrać materiał dowodowy dotyczący kilkudziesięciu minut! - mówi Przemysław Wipler w rozmowie z Gazeta.pl.

Według policji były już szef stowarzyszenia Republikanie wdał się jeszcze w październiku w bójkę z policją przed warszawskim klubem. Jak wynika z relacji świadka miał krzyczeć: Wy k...wy, wy ch...je, pedały!, a także szarpać i kopać policjantów.

Miał być też tak pijany, że kiedy próbowali go obezwładnić, pokrzykiwał: Policja! Pomocy.

Wipler przekonuje tymczasem, że to on został pobity przez policję.