Minister Tomasz Siemoniak powiedział dziennikarzom, że wojskowi obserwatorzy polecieli na Ukrainę już wczoraj. Wylądowali w Odessie i dziś mieli dojechać na Krym.

Reklama

Niestety zostali zatrzymani. Szef MON nie chciał zdradzić szczegółów. Jego zdaniem nie jest jednak ważne, czy obserwatorów zatrzymało kilku czy kilkunastu "umundurowanych ludzi". Liczy się sam fakt, że misja nie może zacząć pracować - podkreślił minister Siemoniak.



Zatrzymanie obserwatorów i nie wpuszczenie ich na teren Krymu to sytuacja bez precedensu - przypomniał szef MON.



Na Krym udała się 40-osobowa grupa wojskowych obserwatorów. Mają zbadać sytuację w obliczu napięć na linii Kijów - Moskwa.



Szef departamentu polityki informacyjnej w ukraińskim MSZ, Jewhenij Perebijnis poinformował, że na miejscu trwają negocjacje, żeby jednak misja OBWE rozpoczęła się na Krymie. W skład delegacji wchodzą przedstawiciele 21 państw, w tym dwóch oficerów z Polski.



Wojskowi mają odwiedzić ukraińskie i rosyjskie obiekty wojskowe. Ma to ułatwić ustalenie tożsamości "tajemniczych żołnierzy", którzy od kilku dni masowo pojawiają się na Krymie. Wyglądają jak rosyjscy wojskowi. Pytany o to dwa dni temu na konferencji prezydent Putin odparł, że taki mundur "można sobie kupić w każdym sklepie".