Czy w Polsce powstanie po jesiennych wyborach wielka koalicja PiS-PO-PSL? Tak przynajmniej zakłada Janusz Piechociński. Z PSL na czele dla uspokojenia nerwów i przywróceniu rozsądku w polityce - mówi w rozmowie z "Rzeczpospolitą" lider ludowców. Zapytany, czy taki skład rządu to nie mrzonki, odparł: gdyby ktoś mi w zeszłym roku powiedział, że zagospodarujemy i sprzedamy każdy kilogram polskich jabłek, to też bym nie uwierzył mimo mojego optymizmu.
Jednocześnie Piechociński wieszczy trudny okres dla PiS. Jeśli bowiem opozycyjna partia nie wygra w październiku, albo jeśli nie powstanie wielka koalicja, to w 2020 nie będziemy mieli tego Prawa i Sprawiedliwości, którego znamy. Lider PSL sądzi bowiem, że politycy PiS będą już mieli dość ciągłych porażek i odejdą z partii. 12 lat poza strukturami władzy dla tak ambitnej - a ostatnio chorobliwie ambitnej - w parciu na władzę partii to bardzo dużo.
Sam lider ludowców nie wyklucza, że przy takim ułożeniu kart politycznych, sam wystartowałby w wyborach, w których mógłby się stać głównym rywalem dla Donalda Tuska. Jest przekonany, że mógłby wtedy zwyciężyć. Jeśli zaś chodzi o obecne wybory, to ostrzega on przed zwycięstwem Andrzeja Dudy. Odbędą się dożynki na PO za poprzednie lata - mówi.
ZOBACZ TAKŻE:Bieńkowska o Piechocińskim: Debil jeden. Wicepremier odpowiada>>>