Nigdy nie myślałem o rezygnacji. Nie dlatego, że jestem przywiązany do stanowiska, to po prostu odpowiedzialność - mówił w "Piaskiem po oczach" na antenie TVN24 prof. Andrzej Rzepliński. Dodał, że jego rezygnacja doprowadziłaby do zmiany Trybunału w radę przyboczną. Dlatego też, jak tłumaczy, spór o TK to nie wojna o konkretnych sędziów, ale o pozycję TK w ustroju. Tu nie chodzi o Rzeplińskiego. Chodzi o to, żeby prezesa Trybunału skasować, w taki sposób, żeby zmusić go do dymisji - dodał.

Reklama

Prezes TK komentował też dzisiejszą decyzję Komisji Weneckiej. Niewiele trzeba zrobić, by być w zgodzie z opinią Komisji. Po pierwsze Komisja Wenecka uznaje, że TK ma być niezależny, a po drugie, że jego wyroki mają być publikowane. Robiliśmy to przez 27 lat i możemy robić to dalej bez utraty twarzy - mówił.

A twarz utracimy jeśli najważniejsze postanowienia Komisji Weneckiej byłoby zignorowane. Bo to byłoby niezwykle obraźliwe wobec świata cywilizowanego. Tego nikt nie zrozumie i my do tej pory nie rozumieliśmy takich zachowań, które stoją w poprzek tego co wszyscy uznają za oczywiste - stwierdził.

Profesor Rzepliński zabrał też głos w sprawie wycieku projektu wyroku Trybunału Konstytucyjnego do jednego z prawicowych portali. Jego zdaniem, to efekt działań jakiegoś hakera, którego celem było skłócić sędziów TK oraz obniżyć prestiż sądu. Liczy jednak, że prokuratorskie śledztwo wyjaśni dokładnie, jak doszło do przecieku, a odpowiedzialni za tę sprawę staną przed sądem.

Prezes TK odgryzł się też swoim krytykom z PiS. Mówił, że najbardziej "ubodły" go słowa szefa MSZ, który porównał go do irańskiego ajatollaha. Stwierdził, że minister Witold Waszczykowski powinien go nazywać najwyższym ajatollahem, bo w polskim systemie konstytucyjnym jest jeden prezes jednego sądu konstytucyjnego, który ma monopol na kontrolę konstytucyjności prawa.