27 maja, z braku znamion czynu zabronionego, odmówiono wszczęcia śledztwa w tej sprawie z zawiadomienia klubu parlamentarnego Nowoczesna - poinformował w piątek PAP rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie prok. Michał Dziekański. Dodał, że postanowienie jest nieprawomocne i pierwszy prezes SN może odwołać się od tej decyzji.

Reklama

Dziekański wyjaśnił, że wbrew zawiadomieniu, zgromadzenia ogólnego SN nie sposób uznać za "organ konstytucyjny" (konstytucja go nie wymienia - zgromadzenie SN jest tylko organem tego sądu - PAP). Prokurator dodał, że zgodnie z prawem warunkiem popełnienia przestępstwa znieważenia funkcjonariusza publicznego musi być dokonanie takiego czynu nie tylko "w związku", ale też "podczas" pełnienia obowiązków . Tutaj dane słowa padły już po obradach - dodał.

Podkreślił, że sędziowie SN mogą ścigać autorkę tych słów z oskarżenia prywatnego.

Pod koniec kwietnia sędziowie SN przyjęli uchwałę, w której - w kontekście nieopublikowania przez rząd orzeczenia TK z 9 marca ws. nowelizacji ustawy o Trybunale autorstwa PiS - podkreślono, że zgodnie z art. 190 ust. 2 konstytucji "orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego podlegają niezwłocznemu opublikowaniu". Sędziowie SN stwierdzili, że wyrok TK o niekonstytucyjności jakiegoś przepisu, nawet jeśli nie jest opublikowany, uchyla domniemanie jego zgodności z konstytucją. Rzecznik SN wyjaśnił, że uchwała zgromadzenia SN nie ma dla sądów orzekających mocy wiążącej, ale jest "wskazówką", jak dokonywać wykładni prawa.

Reklama

Rzecznik rządu Rafał Bochenek mówił wtedy, że stanowisko SN to "niepotrzebne eskalowanie trudnej sytuacji wokół TK". Jego zdaniem sędziowie powinni "angażować się w rozwiązanie tego kryzysu" i przyczyniać do wypracowania kompromisu politycznego. Dodał, że premier Beata Szydło "też jest w trudnej sytuacji", ponieważ "pomimo że chciałaby publikować rozstrzygnięcia TK, w tej konkretnej sytuacji nie może tego zrobić".

Szef biura prasowego Kancelarii Prezydenta Marek Magierowski uznał uchwałę SN za "element eskalacji konfliktu wokół TK". Według niego prezydent Andrzej Duda chciałby, aby wszystkie strony sporu poczekały na wyniki pracy zespołu ekspertów powołanego w Sejmie.

W reakcji na uchwałę sędziów SN rzeczniczka klubu PiS Beata Mazurek powiedziała m.in., że "zebrał się zespół kolesi, którzy bronią status quo poprzedniej władzy".

Cztery stowarzyszenia sędziowskie wyraziły po tym "kategoryczny sprzeciw" i wezwały do zaprzestania tego typu wypowiedzi. Zarządy stowarzyszeń sędziów "Iustitia", "Themis" oraz dwóch stowarzyszeń sędziów rodzinnych uznały, że słowa te godzą w powagę urzędu sędziego i naruszają autorytet SN, a tym samym całego wymiaru sprawiedliwości i porządek prawny w państwie. Również kolegium Naczelnego Sądu Administracyjnego uznało tę wypowiedź za "niedopuszczalną i oburzającą".

Klub Nowoczesna zapowiedział złożenie wniosku do sejmowej komisji etyki poselskiej w tej sprawie; zawiadomił też prokuraturę o "znieważeniu organu konstytucyjnego". Słowa Mazurek krytykowała również PO.

Beaty Mazurek bronił szef klubu PiS Ryszard Terlecki. Jego zdaniem użyła ona "delikatnego określenia". Jak dodał, jest to "potoczne określenie tego, z czym mamy do czynienia". "Mamy do czynienia z przykrym wydarzeniem i należą się słowa potępienia dla tego rodzaju działań politycznych sędziów" - podkreślił Terlecki. Zapowiedział, że Mazurek pozostanie na stanowisku.

Trwa ładowanie wpisu