PAP zapytała prezesa PiS, czy ma wiedzę, która uwiarygadnia tezę, że działania poprzednich władz mogły doprowadzić do katastrofy smoleńskiej i czy zgadza się z opinią, że była prowadzona gra przeciwko prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu.
Wedle wiedzy, która do mnie dotarła, ale to nie jest wiedza pełna, nie mam dostępu do wiedzy zdobywanej w trakcie śledztwa, to rzeczywiście pewne dokumenty w tej sprawie odnaleziono. To, że różne rozmowy, telefony w sprawie przygotowania wizyty to była gra, a decyzja (o rozdzieleniu wizyt prezydenta Kaczyńskiego i premiera Tuska- PAP) była podjęta dużo wcześniej, wydaje się całkowicie udowodnione - powiedział prezes PiS.
Prezes PiS odniósł się także do swojej wypowiedzi z zeszłego tygodnia. Na korytarzu w Sejmie dziennikarze pytali go wówczas o debatę z przewodniczącym Rady Europejskiej Donaldem Tuskiem. Proszę państwa, ja nie jestem w stanie rozmawiać z panem Tuskiem ani o tym, żeby został świadkiem koronnym - małym albo dużym, albo o zgodzie na karę. No krótko mówiąc - nie ma o czym rozmawiać. On nie jest partnerem politycznym - odparł Kaczyński.
To był trochę żart. Nie lubię, jak mnie dziennikarze napadają na korytarzu i użyłem takiego stwierdzenia. Nie można wykluczyć zarzutów wobec Donalda Tuska w różnych sprawach. Zwykle wymieniana jest tu sprawa smoleńska, ale chodzi tu, może nawet przede wszystkim, o inne sprawy. Nie znam jego roli w sprawie afery Amber Gold, prywatyzacji Ciechu-u. Jest wiele spraw do wyjaśnienia. Ktoś taki jak Donald Tusk nie powinien być dłużej przewodniczącym Rady Europejskiej. Jestem głęboko przekonany, że byłoby to przeciwko Unii Europejskiej - powiedział PAP Kaczyński.
Zapytany czy na pewno nie będzie poparcia rządu dla Donalda Tuska na kolejną kadencję, odpowiedział: W polityce "na pewno" to bardzo niebezpieczne słowo.