General Mieczysław Gocuł w latach 2013 - 2017 był najważniejszym polskim żołnierzem, szefem Sztabu Generalnego. W listopadzie 2017 już jako wojskowy emeryt napisał list do prezydenta Andrzeja Dudy. Wyliczał w nim m.in. brak strategicznych dokumentów, niedotrzymywane zobowiązań w NATO oraz marnotrawstwo pieniędzy. Jak tłumaczy w rozmowie z tygodnikiem "Polityka", chodziło mu o to, że być może "ktoś się otrząśnie".

Reklama

Nigdy wcześniej nie widziałem tak zwaśnionych osób odpowiadających bezpośrednio za bezpieczeństwo państwa - mówi generał opisując relacje Antoniego Macierewicza z prezydentem Dudą.

Jednak zmiana ministra obrony to za mało, żeby naprawić wszystko to, co uległo erozji i dewastacji w systemie bezpieczeństwa narodowego przez ostatnie lata - dodaje.

Jego zdaniem "system bezpieczeństwa państwa jest w rozsypce".

Udowodnię to metodą zero-jedynkową. Bo albo coś jest, albo czegoś nie ma. Nie ma systemu bezpieczeństwa, gdyż nie ma systemu kierowania bezpieczeństwem narodowym. W 2015 r. wydano uchwałę RM o zniesieniu centrum kierowania obroną państwa. Dziś jedynym łącznikiem między urzędami prezydenta i premiera pozostał szef Sztabu Generalnego, mający swoje miejsce w konstytucji. Tyle że szef Sztabu nie ma narzędzi i kompetencji, by zajmować się policją, strażą i innymi instytucjami niemilitarnymi. W związku z tym nie ma żadnego centrum koordynacyjnego. Rządowe Centrum Bezpieczeństwa też nim nie jest, jest co najwyżej krajowym systemem ratowniczo-gaśniczym (...) Nie ma centrum kierowania obroną państwa, nie odbywają się ćwiczenia obronne - mówi gen. Gocuł.

Zgodnie z ustawą MON powinno przyjąć strategię rozwoju systemu bezpieczeństwa narodowego na kolejne 10 lat. Gdzie ona jest? Nie ma jej. Jeśli nie ma strategii, to w oparciu o co toczy się cały proces planowania, programowania rozwoju sił zbrojnych, szukania celów, szkolenia? - pyta generał.

Reklama

Były szef Sztabu Generalnego odniósł się m.in. do szczytu NATO w Warszawie, który został przedstawiony, jako wielki sukces.

Cała narracja dotycząca szczytu jest jedną wielką mistyfikacją. Trzeba mieć świadomość, że to szczyt NATO w Newport rozpoczął transformację i adaptację sojuszu. To, co się stało w Warszawie, jest dopełnieniem elementów, na które w Newport nie było pomysłów i czasu - ocenił rozmówca "Polityki".

Były szef Sztabu Generalnego mówi także m.in. o tym, że wstydził się za swoich przełożonych za granicą, którzy "niweczyli wysiłek długich lat". Co było "największym z tych wstydów"?

Fakt, że wyrzucono nas z przedszczytowego spotkania z amerykańskim sekretarzem obrony w Brukseli. Po uścisku dłoni na korytarzu, na tle flag polskiej i amerykańskiej (...) sekretarz obrony Ashton Carter wszedł do pomieszczenia amerykańskiego, za nim szedł minister i ja - i nam nie pozwolono wejść. Na korytarzu jakiś asystent ministra powiedział: nie m spotkania, proszę wyjść. Ludzi tam było dość dużo, może setka, cały korytarz. Poczułem się jak zbity pies.