Podczas sobotniej konwencji regionalnej Koalicji Obywatelskiej w Poznaniu lider PO Grzegorz Schetyna mówił m.in., że w najbliższych wyborach Polacy wybiorą między "wolnością" a "brakiem wolności". - Musimy wygrać te wybory i zmobilizować wszystkie pozytywne siły i strząsnąć ze zdrowego drzewa naszego państwa PiS-owską szarańczę - mówił szef PO.

Reklama

Do tych słów odniósł się szef KPRM w poniedziałkowej rozmowie w "Sygnałach dnia". - PO ma długą i niechlubną historię - jeśli chodzi o używanie takiego języka. Zaczynają od "dożynania watahy", przez skandaliczne wydarzenia i skandaliczne słowa, które padły po dramacie smoleńskim w 2010: mohery, wariaci - to tylko najbardziej delikatne określenie - mówił Dworczyk.

- Teraz słyszymy słowa, które są zdumiewające. Te określenia jak szarańcza, muchy, to naprawdę nie powstydziłaby się takiego języka hitlerowska gazeta "Der Sturmer" czy sowiecka "Komsomolskaja Prawda" - dodał minister.

Jego zdaniem, "patrząc w historię", takiego języka używały "w systemach totalitarnych", partie takie jak NSDAP, żeby "dehumanizować przeciwników politycznych, a potem przeprowadzać czystki".

Dworczyk zastanawiał się ponadto czy Schetyna "myśli do czego prowadzi ta konfrontacja i to rozbudzanie emocji, którą funduje w kampanii wyborczej". - Czy naprawdę w imię partykularnych interesów partyjnych można siać nienawiść, można wypowiadać tak nieodpowiedzialne sformułowania, z jakimi ostatnio się spotykamy - powiedział minister.

Dworczyk stwierdził: "Grzegorz Schetyna mówi o szarańczy, ja ciekawy jestem, co to za szarańcza skonsumowała środki z OFE, z Amber Gold, z podatku VAT pieniądze, które wypłynęły, i jaka to szarańcza zjadła polskie stocznie, kopalnie, posterunki policji". - Nawet nie pogardziła zasiłkiem pogrzebowym, bo jak pamiętamy za czasów PO i PSL został on bardzo drastycznie ograniczony - mówił Dworczyk.