Brejza powiedział na czwartkowej konferencji prasowej w Sejmie, że nie są potrzebne "specustawy" wprowadzone przez PiS, jak ostatnia, ujawniająca zarobki pracowników szczebla kierowniczego w NBP.
Dostałem dziś odpowiedź w trybie dostępu do informacji publicznej. Wynagrodzenie prezesa NBP Adama Glapińskiego, dzisiaj rano wpłynął faks, wynosi 60 tys. zł. Te informacje powinny być dostępne opinii publicznej od zaraz. A takie utajnianie, zatajanie, gmatwanie, kurtyna, służy jednemu: żeby Polska wyglądała jak państwo postsowieckie - oświadczył.
Poseł podkreślił, że w państwie potrzeba większej "transparentności". - Transparentność, jawność życia publicznego jest podstawą funkcjonowania demokratycznego państwa. Jest podstawą elementarnych zasad funkcjonowania w polityce, w strukturach władzy - mówił.
Jednocześnie podkreślił, że to, co czyni PiS i prezes Glapiński w Narodowym Banku Polskim, "to już nie jest dwór, to nie jest tworzenie księstwa, to są jakieś państwa szejków arabskich".
Nie tylko wynagrodzenia, gdzie podstawą wynagrodzenia jest 50 tys., plus kilkanaście tysięcy w radzie BFG, ponad 60 tys., astronomiczne zarobki. Ale mamy informacje o wynajmowaniu przez NBP willi w Szwajcarii. Pytamy o to pana prezesa Glapińskiego, a odpowiedzi brak, cisza. Pytamy o podróże zagraniczne, uczestników. Odpowiedzi brak - podkreślił Brejza.
Kto brał udział w tej wyprawie do Davos? Kto w tej willi mieszkał? Czy mieszkały tam te panie? Czy prawdą jest, że bytował tam Marek Ch. ze sprawy KNF? Tak tworzy się oligarchia i nomenklatura - podkreślił poseł. - Czy prawdą jest, że prezes Glapiński latał helikopterem na koszt NBP? - mówił poseł.
We wtorek po południu w Dzienniku Ustaw opublikowano nowelizację ustawy przewidującą jawność wynagrodzeń kadry kierowniczej w NBP. Nowela reguluje też maksymalną wysokość zarobków np. dyrektorów w banku.
Zmiany w prawie były konsekwencją doniesień medialnych dotyczących wynagrodzeń współpracowniczek prezesa NBP - szefowej departamentu komunikacji i promocji Martyny Wojciechowskiej oraz dyrektor gabinetu prezesa NBP Kamili Sukiennik. Pod koniec grudnia ub.r. "Gazeta Wyborcza" donosiła, że zarobki Wojciechowskiej wynoszą ok. 65 tys. zł "wraz z premiami, dodatkowymi dochodami i bonusami", czemu bank zaprzeczył. Zastępca dyrektora departamentu kadr w NBP Ewa Raczko zapewniała, że "żaden z dyrektorów w NBP nie otrzymuje powszechnie i nieprawdziwie podawanego w mediach miesięcznego wynagrodzenia w wysokości ok. 65 tys. zł bądź wyższej".