Kampania wyborcza ruszyła pełną parą - widać to po wypowiedziach polityków. Jarosław Kaczyński przekonywał, że PiS ma się czym pochwalić. "My odważyliśmy się podnieść rękę także na tych najpotężniejszych" - grzmiał na konferencji prasowej w Jaśle na Podkarpaciu. Jako przykład podał biznesmena Ryszarda Krauzego, który zamieszany jest w sprawę przecieku o akcji CBA w resorcie rolnictwa. "Będziemy mówić ludziom, między czym wybierają" - zapowiadał premier.
Tymczasem wcześniej w Sejmie rozpętała się walka na konferencje prasowe. Najpierw PO ogłaszało kapitulację rządu PiS, czego dowodem miało być odwołanie większości ministrów. "PiS przyznaje się, że nie jest w stanie rządzić" - grzmiał szef klubu Platformy Bogdan Zdrojewski. Na spotkanie z dziennikarzami przyprowadził grupę posłów partii, którzy przygotowywali wnioski o wotum nieufności dla ministrów gabinetu Kaczyńskiego.
Kilkadziesiąt minut później konferencję zwołały posłanki PiS. Przekonywały, że w uzasadnieniach wniosków Platformy nie było żadnych merytorycznych argumentów. Jako przykład podały minister rozwoju regionalnego Grażynę Gęsicką. We wniosku o wotum nieufności dla niej zamiast "pani" było "pan". "Nawet nie zmienili formy, kserując jeden wniosek" - przekonywały posłanki PiS.
Z odsieczą przybył im Tadeusz Cymański, który pokazywał wniosek o odwołanie Zbigniewa Religi. "Platforma jest leniwa i niechlujna" - oburzał się, wymachując zadrukowaną z dwóch stron kartką.