"Rz" przypomina, że nocą 21 listopada 2019 r. doszło do jednego z najgłośniejszych głosowań w tej kadencji. Gdy Sejm wybierał swoich przedstawicieli w Krajowej Radzie Sądownictwa, marszałek Elżbieta Witek z PiS anulowała głosowanie, po czym przeprowadziła je ponownie. Wyników pierwszego nie podała, a w drugim Sejm wybrał samych kandydatów PiS.

Reklama

Witek nie skorzystała z określonego w regulaminie Sejmu trybu reasumpcji głosowania, który przewiduje złożenia wniosku przez 30 posłów. Efektem było złożenie przez opozycję zawiadomienia do prokuratury, której zdaniem PiS po prostu przegrało pierwsze głosowanie.

Jak podaje gazeta, politycy PiS od początku przekonywali, że głosowanie trzeba było powtórzyć z powodu awarii. Awarii tego dnia w Sejmie jednak nie było. Ustaliła to fundacja ePaństwo. Po głosowaniu zwróciła się do Kancelarii Sejmu o "dane dotyczących stwierdzonych awarii systemu" w minionej i obecnej kadencji. Kancelaria odpisała, że w przeszłości usterki się zdarzały, a konkretnie w 2015 i 2016 roku, gdy zgłoszono ich łącznie pięć. Z odpowiedzi wynika, że nie zgłoszono ich jednak podczas feralnego głosowania - czytamy w czwartkowej "Rz".