Platforma chce, żeby Agencją Bezpieczeństwa Wewnętrznego pokierował Krzysztof Bondaryk, wywiadem wojskowym Maciej Hunia, a kontrwywiadem wojskowym Grzegorz Reszka. Jednak losy całej trójki zależą od prezydenta. Co prawda cała trójka ma wymagane opinie kolegium do spraw służb i sejmowej speckomisji, ale nie ma opinii głowy państwa.
Ponieważ negatywna opinia Pałacu nie może wstrzymać nominacji, doradcy Lecha Kaczyńskiego znaleźli sposób, jak zablokować powołanie nowych szefów służb specjalnych. "Namawiamy prezydenta do wstrzymania się z wydaniem jakiejkolwiek opinii" - mówi DZIENNIKOWI osoba ze ścisłego otoczenia Lecha Kaczyńskiego. W konsekwencji Bondaryk, Hunia i Reszka mogliby co najwyżej pełnić obowiązki szefów i to nie dłużej niż przez trzy miesiące.
Według współpracowników prezydenta Lech Kaczyński ma zastrzeżenia do każdego z kandydatów. Krzysztof Bondaryk, który już pełni obowiązki szefa ABW, ma na koncie współpracę z Zygmuntem Solorzem (do niedawna był szefem jednego z departamentów w Erze GSM) oraz budowanie nieformalnej służby specjalnej, kiedy w gabinecie Jerzego Buzka był wiceministrem spraw wewnętrznych. Mówił o nim niedawno Antoni Macierewicz: "Bondaryk zasłynął jako wiceszef MSWiA w 1999 r. tym, że próbował przejąć i wykorzystać dokumentację tzw. akcji Hiacynt prowadzonej przez Służbę Bezpieczeństwa przeciwko homoseksualistom" - stwierdził w jednym z wywiadów Macierewicz. Za rządów PiS ABW sprawdzała nawet, czy odpowiadał w Erze za wyciek danych o osobach podsłuchiwanych przez służby, jednak żadnych dowodów przeciwko niemu nie znalazła.
Politycy PO uważają Bondaryka za niekwestionowanego fachowca od służb specjalnych. Na wniosek Platformy był ekspertem speckomisji i na jej potrzeby przygotowywał najważniejsze analizy: "Oczywiście wiemy, że pracował dla Solorza i że będziemy krytykowani za jego powołanie. Jednak Bondaryk jest świetnym specjalistą. Można było zamiast niego znaleźć fantastycznego fachowca od służb, który nigdy nie pracował dla biznesu, skończył Oxford i Harvard. Problem w tym, że takich ludzi nie ma" - ironizuje członek rządu Tuska. Platforma ma plan awaryjny na wypadek, gdy prezydent zablokuje nominację Bondaryka: "Może powierzymy mu funkcję koordynatora ds. służb" - zastanawiają się.
Nie mniejsze wątpliwości budzą generał Maciej Hunia i pułkownik Grzegorz Reszka, którzy mają kierować służbami wojskowymi. Obaj pochodzą z tzw. grupy krakowskiej. Zaczynali w tamtejszej delegaturze Urzędu Ochrony Państwa w pionie kontrwywiadu. PiS nie może im darować m.in. "flirtu" z SLD. Hunia za rządów Buzka był dyrektorem Zarządu Kontrwywiadu UOP, a za Millera został wiceszefem ABW u boku Andrzeja Barcikowskiego i w 2004 r. dosłużył się stopnia generała (Grzegorz Reszka był jego zastępcą). Kariera Huni była iście ekspresowa, bo jeszcze w 1997 r. był zaledwie porucznikiem. "Obaj zbyt blisko współpracowali ze Zbigniewem Siemiątkowskim. Reszka jako wiceszef kontrwywiadu w UOP wręcz wskazywał oficerów, którzy mają zostać zwolnieni" - tłumaczy poseł Prawa i Sprawiedliwości.
Politykowi PiS chodzi o czas, kiedy Siemiątkowski rozwiązał Urząd Ochrony Państwa i powołał do życia Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Wielu oficerów zwolnionych w tej czystce odzyskało pracę dzięki decyzjom sądu administracyjnego. Po przejęciu władzy przez PiS Hunię wysłano do Pragi, gdzie odpowiadał za kontakty z tamtejszymi służbami. Teraz, w trybie nagłym, ściągnięto go do kraju, by pokierował wywiadem wojskowym. Na początek został wiceszefem SWW, by patrzeć na ręce Witoldowi Marczukowi, który kieruje wywiadem i uchodzi za człowieka Lecha Kaczyńskiego.
Mimo wszystkich wątpliwości Hunia ma jednak szansę na akceptację. Dotychczasowy szef wywiadu wojskowego Witold Marczuk może pozostać w tych służbach. Oznacza to, że prezydent zachowałby w nich swojego zaufanego człowieka.
Reszka, który za rządów AWS był wiceszefem UOP, teraz jako p.o. kieruje kontrwywiadem wojskowym. Tę służbę przejął po następcy Antoniego Macierewicza pułkowniku Andrzeju Kowalskim. Kowalski musiał odejść w listopadzie zaraz po ujawnieniu przez DZIENNIK operacji wywiezienia w ostatnich dniach rządu PiS akt komisji weryfikującej żołnierzy WSI.