Iwona Dudzik: Uczestnicy białego szczytu chcieli wprowadzenia drobnych dopłat od pacjentów za leczenie, ale premier zapowiedział, że dopłat nie będzie. Czy mamy już pewność, że posłowie żadnych opłat nie wprowadzą?
Michał Boni*: Po pierwsze współpłacenie nie przyniesie znaczących pieniędzy, po drugie nie zmniejszy popytu na usługi medyczne, po trzecie będzie uciążliwe dla pacjentów. Pokazały to doświadczenia Czechów i Węgrów. Dlatego rząd tego nie wprowadzi. Natomiast chce, by dodatkowe finansowanie służby zdrowia pochodziło z dodatkowych ubezpieczeń. Nad tym zgodnie z rekomendacjami białego szczytu pracujemy dalej.

Rząd chce także sięgnąć do naszych kieszeni i podwyższyć nam składkę zdrowotną o jeden procent. Czy rząd ugiął się pod dyktatem środowiska medycznego?
Nie ugiął się. Proszę nie traktować prób szukania rozwiązań jako sytuacji, w której jeden wygrywa, a drugi przegrywa. Bo to jest - przepraszam - myślenie prawie że marksistowskie, jeśli chodzi o rozumienie konfliktów. Nie jest tak, że rząd odpowiada tylko na oczekiwania lekarzy. Oczekiwanie wzrostu nakładów było wyrażane przez wszystkich: lekarzy, pielęgniarki, pacjentów. Odpowiedź jest więc skierowana do wszystkich. I nie jest elementem przetargowym w strajkach. Ona ma służyć poprawie jakości leczenia.

Więc te pieniądze pójdą na leczenie pacjentów, a nie na płace dla lekarzy?
Takie jest założenie. Jeśli chodzi o wynagrodzenia dla lekarzy, to muszą one opierać się na zasadach rynkowych.

Na służbę zdrowia poszło dodatkowo wiele miliardów i poprawy w szpitalach nie widać. Jaka jest gwarancja, że tym razem nie będzie podobnie?
Mówimy o zmianach w systemie, które mają spowodować, że usługi dla pacjentów, efektywność, wykorzystanie czasu pracy i urządzeń w szpitalach, że to wszystko będzie sprawniej funkcjonowało. Wtedy pacjent będzie miał lepiej. Ten, który wykonuje pracę, też, ale on jest jednym z elementów.

Na razie mamy tylko zapowiedzi poprawy i żadnych konkretnych zmian.
Mamy ustalenia białego szczytu, nad nimi zaczyna się praca w Sejmie. Po świętach odbędzie się czytanie ustaw. Tak jest na całym świecie.

Czy ten 1 proc. wystarczy, by zlikwidować kolejki?
Zwiększenie finansowania pomoże, ale nie załatwi sprawy. Dlatego chcemy wprowadzić ubezpieczenia dodatkowe. Poza tym w przyszłym roku budżet NFZ będzie większy o 4 - 5 miliardów złotych. Już dziś w systemie krąży 15 - 20 miliardów złotych. ze środków prywatnych, co oznacza, że na służbę zdrowia wydajemy tak naprawdę 6,5 procent PKB.

Jaki ma pan pomysł, by do tego czasu był spokój społeczny?
Napięcia i konflikty były i będą zawsze, a dialog jest potrzebny by wypracować rozsądne rozwiązania.

Reklama

Ale dr Bukiel chce podwyżek tu i teraz...
Dr Bukiel jest zwolennikiem reform. Jest za dodatkowymi ubezpieczeniami, nowoczesnym systemem zarządzania szpitalami jako spółkami prawa handlowego. I tu się spotykamy. To, że jednocześnie jako lider walczy o podwyżki, to jego rola i prawo. Ja mówię, że te rozwiązania systemowe i wzrost nakładów, muszą służyć pacjentowi, a jeśli przy okazji poprawią się wynagrodzenia, to dobrze.

*Michał Boni jest szefem zespołu doradców strategicznych premiera