Kurski nie chciał odpowiedzieć na atak Kamińskiego. "O ludziach z PiS mówię tylko dobrze" - tłumaczył. Kamiński skrytykowal Kurskiego za jego reżyserię słynnego prezydenckiego orędzia z migawkami o gejach i Angeli Merkel. "Prezydent zaufał Jackowi Kurskiemu w kwestii swojego wystąpienia, a on tego zaufania nadużył" - mówił prezydencki minister.
"Nigdy złego słowa o Michale Kamińskim nie powiem. Między nami kiełkuje pewna szorstka przyjaźń" - tłumaczył z uśmiechem Kurski. "Z mojej strony jest pełna otwartość i wola współpracy. Możemy spotkać się na lunchu" - dodał.
Z wyreżyserowanego przez siebie prezydenckiego orędzia Kurski jest bardzo zadowolony. "Spełniło swoją rolę. Do jego czasu Polacy nie znali istoty sporu wokół traktatu lizbońskiego. Orędzie pokazało, że sporem nie jest sama ratyfikacja traktatu, ale jej tryb" - powiedział.
Przyznał jednak, że drugi raz nie umieściłby w orędziu fragmentu filmu z Eriką Steinbach. "Na pewno był to element dyskusyjny. Jednak proszę pamiętać, że pani Steinbach doprowadziła do finału swój projekt, który pokazuje Niemców jako ofiary II wojny światowej, a Polaków jako oprawców" - przekonywał Kurski.
I powtórzył slowa Jarosława Kaczyńskiego: "Za 15 lat Niemcy wystawią nam rachunek za amunicję, którą zużyli do dławienia powstania warszawskiego".