To właśnie przez takie złe odczytanie nastroju społecznego, zdaniem Dorna, doprowadziło do wyborczej porażki PiS w zeszłym roku.
"Polacy są coraz szczęśliwsi i czują, że idą do przodu. A skoro tak czują, to niezbyt dobrze przyjmują, jak ich się straszy" - mówi w wywiadzie dla tygodnika "Polityka" Ludwik Dorn, do niedawna lider PiS, a dziś szeregowy poseł tej partii.
Poseł ma wrażenie, że PiS miota się teraz od ściany do ściany, niekiedy - jak mówi - wykonując figury groteskowe.
"Chodzi na przykład o oficjalną diagnozę, że jedną z przyczyn wyborczej porażki PiS byli dwaj telewizyjni kabareciarze-błazny. No i potem wysyłanie posłów do telewizji, żeby z tymi kabareciarzami polemizowali. Na takim terenie każdy polityk zostanie rozjechany" - twierdzi Dorn.
Poseł dziś został odsunięty na boczny tor i nie jest już liderem swojej partii. Mimo to nie chce zakładać nowej partii. Dlaczego? "To byłoby idiotyczne. System partyjny, który w dużej części stworzyłem, sprawia, że partie przestały pączkować. Efektem tego jest to, że ewentualna frustracja członków nie prowadzi do secesji, ale do zmian w partii. Na to potrzeba czasu. Roku, może dwóch" - mówi .