Tomasz Lis nie chciał rozmawiać z DZIENNIKIEM, dlaczego zaprosił prezesa TVP do swojego programu. "Mogę potwierdzić, że prezes Andrzej Urbański przyjął zaproszenie do <Tomasz Lis na żywo>" - mówi Aneta Wrona, rzeczniczka TVP. "TVP nie ma wpływu na dobór gości w programie Tomasza Lisa" - dodaje.

Reklama

Jak się dowiedział DZIENNIK, dyskusja w studiu ma dotyczyć pomysłów Platformy Obywatelskiej i rządu na rynek medialny, w tym przyszłość TVP, która może zostać podzielona na spółkę "misyjną" i "komercyjną".

Dziennikarze, z którymi rozmawiał DZIENNIK, uważają, że Andrzej Urbański rozgrywa swoją grę. "Prezes TVP wykorzystuje każdą okazję, żeby przedstawić swoje racje, które mają mu pozwolić utrzymać się na stanowisku. <Tomasz Lis na żywo> ma wysoką oglądalność i pewnie Urbański wygłosi coś w rodzaju orędzia do narodu o telewizji publicznej. Nie wiem czego broni, bo TVP nie jest telewizją publiczną" - mówi Janina Paradowska. Publicystka tygodnika "Polityka" jako pierwsza użyła stwierdzenia, że Tomasz Lis, przychodząc do TVP, jest listkiem figowym Andrzeja Urbańskiego. "Tomasz Lis strasznie się na mnie obraził za to stwierdzenie, ale moja teoria chyba się sprawdza" - dodaje Paradowska.

Zdaniem Grzegorza Miecugowa z TVN takie sytuacje zawsze odbierają dziennikarzom wiarygodność. "Choć jestem pewien, że Tomek zada prezesowi Urbańskiemu kilka niewygodnych pytań, widzę w tym jakąś niezręczność" - mówi Miecugow.

Tomasz Sekielski, który razem z Andrzejem Morozowskim prowadzi w TVN "Teraz My", kilka tygodni temu chciał zaprosić Andrzeja Urbańskiego. "Od rzeczniczki telewizji publicznej usłyszeliśmy, że prezes TVP nie wystąpi w konkurencyjnej stacji" - opowiada dziennikarz.

Reklama