W środowym wywiadzie dla "Gazety Polskiej" minister aktywów państwowych ocenił, że obecny spór wokół wyborów prezydenckich bierze się stąd, że "są one ostatnią deską ratunku dla opozycji, która do tej pory przegrała wszystko, co się dało przegrać". Stąd też – zdaniem wicepremiera – bierze się "determinacja zwłaszcza ze strony PO, by do wyborów prezydenckich nie dopuścić".
Atak na wybory, na ustawę o ich kształcie, miał taki sens, że chodziło o to, by przekonać większość społeczeństwa, iż wybory nie mogą się odbyć. W ogniu tego ataku ostrze wymierzono we mnie, czyli tego, który w ustawie został określony jako osoba odpowiedzialna za nadzorowanie Poczty Polskiej. Choć wbrew twierdzeniom opozycji, która nazywała te wybory wyborami Sasina, nie było tak, że to ja miałem je przeprowadzić – mówił Sasin.
Podkreślił, że "obsługa aktu wyborczego" stanowi domenę PKW i "tu nic nie miało się zmienić i nie zmieni się". Natomiast moja rola, jako nadzorującego Pocztę Polską, miała być taka, by sprawnie przeprowadzić proces dostarczenia kart wyborczych, a następnie ich odbioru – dodał.
Tak czy inaczej stałem się symbolem działań mających doprowadzić do tego, by mimo epidemii wybory odbyły się w terminie konstytucyjnym. Więc w związku z tym trzeba było mnie wściekle zaatakować, a przy okazji zohydzić cały proces wyborczy i przedstawić go jako niemożliwy do przeprowadzenia. Choć moim największym przewinieniem był fakt, że skutecznie doprowadziłem do tego, że wybory mogłyby się odbyć, gdyby nie ich blokada polityczna w Senacie – mówił wicepremier.
Zdaniem Sasina wybory mogłyby się odbyć 10 maja, gdyby Senat nie wykorzystał całych 30 dni na pracę nad ustawą. Zapewnił jednocześnie, że Poczta Polska była przygotowana, a jej pracownicy zmobilizowani.
Głównym powodem, dla którego do wyborów nie doszło 10 maja było antypaństwowe wystąpienie samorządów, które wbrew obowiązującemu prawu obwieściły, że nie przekażą poczcie i komisjom wyborczym spisów wyborców (...). Kropkę nad i postawiło zaś pismo PKW, która stwierdziła, że 8 i 9 maja, a więc zaledwie dwa dni, to zbyt krótki czas i nie da się w nim powołać komisji wyborczych – wskazywał.
W ocenie Sasina stał się on obiektem ataku także dlatego, że w ostatnim czasie jego resortowi "udało się pokazać skuteczność".
Udowodnić to, co środowisko polityczne tworzące obecnie PiS powtarzało od 30 lat, że kapitał ma narodowość i nie można prywatyzować wszystkiego. Pokazaliśmy w praktyce, że posiadanie przez państwo instrumentów w gospodarce w postaci silnych spółek stanowi istotną wartość (...). Dzięki wsparciu właśnie spółek Skarbu Państwa udało się przejść najtrudniejszy okres – mówił wicepremier.
Podkreślił, że to właśnie spółki "stanęły na pierwszej linii walki z epidemią, dokonując zakupów akcesoriów medycznych, środków ochrony, organizując produkcję płynu dezynfekującego". Dzięki temu mogliśmy pokazać, że państwo może być skuteczne. To musiało wzbudzić wściekłość opozycji. Dlatego nastąpił taki atak – dodał Sasin.