Formalnie podpisy można zbierać od środy po południu, gdy ukazało się postanowienie marszałek Sejmu Elżbiety Witek w sprawie zarządzenia wyborów na 28 czerwca. Zgodnie z kalendarzem wyborczym komitety nowych kandydatów - w tym Rafała Trzaskowskiego - muszą zebrać minimum 100 tys. podpisów do 10 czerwca. To rekordowo krótki czas na tę procedurę, wynikający z faktu, że cały kalendarz wyborczy jest odpowiednio skrócony, by wybory mogły odbyć się w czerwcowym terminie (kalendarz pozytywnie zaopiniowała PKW).
Z naszych nieoficjalnych informacji z kilku źródeł wynika, że komitet Trzaskowskiego już uzbierał wymaganą prawem wyborczym liczbę podpisów, a to, co dzieje się wokół sprawy teraz, to już tylko pokaz politycznej siły, a nie wyścig z czasem. W samej Warszawie zebraliśmy już kilkadziesiąt tysięcy podpisów. A na podstawie danych z kilku regionów widać, że przebiliśmy pułap 100 tys. - mówi nam osoba z otoczenia kandydata Koalicji Obywatelskiej.
Na stronie internetowej trzaskowski2020.pl na razie widnieje informacja (stan na godz. 11), że uzbierano 48 378 podpisów, czyli prawie połowę wymaganego limitu. Tyle że, jak słyszymy, to podpisy zweryfikowane i fizycznie zwiezione do centrali, zaś dane z regionów spływają w wolniejszym tempie. Sztab też niespecjalnie ma powody, by te dane na bieżąco aktualizować. - Wszyscy wiedzą, że zbiera się do 100 tys. plus ewentualnie 20-30 tys. zapasu. Jeśli już teraz pokażemy, że mamy wszystko dopięte, może się pojawić demobilizacja wśród wyborców. Dlatego chcemy podtrzymać obecną atmosferę. Ludzie się organizują, dzwonią, pytają. Dawno nie widzieliśmy takiego zrywu - przekonuje nas jeden ze współpracowników Rafała Trzaskowskiego.
O komentarz poprosiliśmy rzecznika Platformy, posła Jana Grabca. Oficjalnie nie mogę potwierdzić innej liczby niż to, co jest na stronie internetowej. Ale rzeczywiście zbiórka idzie jak burza, mamy optymistyczne deklaracje płynące z regionów, fizycznie tych podpisów nie mamy jeszcze w centrali - mówi Grabiec. Tempo w skali kraju mamy takie, że w jeden dzień zbieramy tyle, co w tydzień przy dotychczasowych kampaniach z różnych wyborów - dodaje poseł.
Mobilizacją po stronie części opozycji zdają się nie przejmować politycy PiS. My mieliśmy tempo zbierania podpisów rzędu 100 tys. dziennie i to w momencie, gdy zbieranie było utrudnione przez pandemię. W sumie uzbieraliśmy wtedy ponad 2 miliony podpisów - mówi Krzysztof Sobolewski, przewodniczący komitetu wykonawczego PiS. Zwraca uwagę, że Rafałowi Trzaskowskiemu zostało na kampanię ok. trzech tygodni, więc wykorzystuje każdą okazję do zrobienia politycznego show. Mamy niestety sygnały, że w zbiórkę podpisów angażują się szkoły, np. w Rzeszowie - twierdzi Sobolewski.
Jak szkoły mają się angażować, skoro dzieciaki siedzą w domach? - ironizuje poseł Jan Grabiec. Jego zdaniem widać, że PiS jest zaniepokojony skalą determinacji samego Trzaskowskiego, jego zaplecza i sympatyków. Próbując ograniczyć czas na zabieranie podpisów, PiS osiągnął efekt odwrotny od zamierzonego - kwituje.