Deprofesjonalizacja funkcji ambasadora" i jej "całkowite upolitycznienie – to jeden z zarzutów, które do projektu ustawy o służbie zagranicznej ma Stowarzyszenie Absolwentów Krajowej Szkoły Administracji Publicznej (KSAP) - podaje "Rzeczpospolita".
Gazeta dotarła do stanowiska byłych studentów KSAP, która - jak podkreśla "Rz" - była dotąd jedną z kuźni kadr polskiej dyplomacji. Ostro atakują projekt, nad którym trwają błyskawiczne prace w Sejmie. Nie oni jedyni. Zarzuty mają nawet niektórzy członkowie rządu - podkreśla dziennik.
Jak przypomina, chodzi o projekt, który ma zrewolucjonizować dyplomację. Dotąd działała ona na podstawie ustawy sprzed 20 lat. MSZ postanowiło przygotować zupełnie nowy akt prawny. Jego założenia to m.in. utworzenie odrębnego stanowiska szefa służby zagranicznej i zmiana struktury stopni dyplomatycznych. Największe kontrowersje budzi znaczne obniżenie kryteriów naboru kadr do MSZ. Zgodnie z projektem ambasadorowie mają nie pochodzić z korpusu zawodowych dyplomatów. Sejm zaczął się intensywnie zajmować się projektem podczas rozpoczętego w środę posiedzenia.
Krytykuje nie tylko opozycja
"Rzeczpospolita" podkreśla, że przeciw szybkiemu tempu prac protestuje opozycja, ale krytyka płynie też z ośrodków i instytucji, uczestniczących w sprawowaniu władzy. Stowarzyszenie Absolwentów KSAP w liczącym dziesięć stron stanowisku ostrzega m.in. przed upolitycznieniem służby zagranicznej, zmniejszeniem nakładów na dyplomację i pogorszeniem stabilności zatrudnienia. Szczególnie boli ją pominięcie w ustawie absolwentów KSAP, którzy dotąd mogli łatwo przechodzić do służby zagranicznej - informuje gazeta.
Na tym zastrzeżenia się nie kończą. Sformułował je nawet minister ds. europejskich Konrad Szymański. W trakcie błyskawicznych, trwających kilkanaście godzin konsultacji międzyresortowych, wysłał pismo zawierające dziewięć uwag. Wynika z niego, że projekt w dużym zakresie ignorował fakt istnienia urzędu obsługującego Szymańskiego. Niejasny miał być np. status członków służby zagranicznej pracujących w jego biurze. Projekt nie przewidywał też, że minister ds. Unii Europejskiej miałby wpływ na powoływanie niektórych ambasadorów. Kilka stron zastrzeżeń przedstawił też wicepremier Jarosław Gowin - podaje "Rz".
Dziennik wskazuje też, że Fundacja ePaństwo zauważyła, że projekt wprowadza tajemnicę dyplomatyczną, czyli nowe ograniczenie w dostępie do informacji publicznych. Zdaniem ePaństwo regulacja stwarza "ryzyko nieproporcjonalnego ograniczenia dostępu do informacji na temat działań Polski na arenie międzynarodowej".