Podane przez niemieckie władze informacje na temat zadań fregaty "Bayern" są niejasne – ocenił chiński resort spraw zagranicznych. Jak zaznaczono w oświadczeniu, do momentu wyjaśnienia tej sprawy nie będzie decyzji o ewentualnym pozwoleniu na zawinięcie okrętu do portu w Szanghaju.
MSZ Chin wyraziło przy tym nadzieję, że obecne w regionie zachodnie okręty będą "skrupulatnie przestrzegały prawa międzynarodowego" i "powstrzymają się od podejmowania kroków szkodzących pokojowi i stabilności w regionie".
Misja niemieckiego okrętu
W poniedziałek niemiecka jednostka rozpoczęła mającą trwać siedem miesięcy misję w regionie Indo-Pacyfiku.
W jej ramach jednostka "Bayern" odwiedzi m.in. Australię, Japonię, Koreę Południową oraz Wietnam i Singapur. W grudniu – jako pierwszy niemiecki okręt od 2002 roku – ma przepłynąć przez międzynarodowe wody Morza Południowochińskiego. Niemieckie ministerstwo obrony podało, że "w celu utrzymania dialogu" z Państwem Środka zaproponowano także wizytę w Szanghaju.
Jak poinformowały władze w Berlinie, jednostka będzie się poruszała wzdłuż uczęszczanych szlaków handlowych i nie ma planu przepłynięcia przez Cieśninę Tajwańską, jak to czyniły w ostatnim czasie okręty USA. Okręt będzie się trzymał co najmniej 12 mil morskich odległości od lądów w spornym regionie – zapewniono.
Cytowany przez Deutsche Welle szef dyplomacji Niemiec Heiko Maas zauważył, że obecność jego kraju w regionie Indo-Pacyfiku jest ważna, ponieważ jest to jedna z części świata, w których zdecyduje się przyszły ład międzynarodowy. Naszym celem jest zaangażowanie i branie odpowiedzialności za utrzymanie opartego na zasadach porządku międzynarodowego – podkreślił.
Chcemy, by obowiązujące prawo było przestrzegane, szlaki morskie pozostawały żeglowne, społeczeństwa otwarte chronione, a handel podlegał uczciwym zasadom – oświadczyła w poniedziałek minister obrony Annegret Kramp-Karrenbauer.
Komentatorzy oceniają, że zaznaczając swoją obecność militarną na wodach Indo-Pacyfiku Niemcy dołączyli do innych zachodnich krajów w ich strategii równoważenia chińskich wpływów.
Pod koniec lipca flotyllę z lotniskowcem HMS Queen Elizabeth na międzynarodowe wody Morza Południowochińskiego wysłała Wielka Brytania. W ostatnich miesiącach region patrolował także francuski okręt podwodny SNA Emeraude, zaś amerykański niszczyciel USS Benfold wpłynął do Cieśniny Tajwańskiej, co chińskie media państwowe określiły mianem "prowokacji".
W poniedziałek o planach wysłania swoich okrętów na Morze Południowochińskie poinformowały z kolei Indie. Jak przekazało tamtejsze ministerstwo obrony, planowana misja ma się rozpocząć na początku września i obejmować ćwiczenia z jednostkami USA, Japonii i Australii oraz – niezależnie od nich – z Singapurem, Wietnamem, Indonezją oraz Filipinami. Mają w niej wziąć udział co najmniej cztery okręty: niszczyciel rakietowy, fregata i dwie korwety.
Władze w Pekinie zgłaszają pretensje do 90 proc. obszaru Morza Południowochińskiego, w tym do wód, które w świetle obowiązującego prawa międzynarodowego podlegają jurysdykcji okolicznych państw - Filipin, Wietnamu, Malezji i Brunei. W ostatnich latach Chińczycy znacznie rozbudowali infrastrukturę wojskową na kontrolowanych przez siebie sztucznych wyspach leżących na spornym akwenie. Z perspektywy USA, innych państw Zachodu oraz części krajów azjatyckich roszczenia i działania Pekinu zagrażają status quo i swobodzie żeglugi w regionie.