W Usnarzu Górnym, na granicy polsko-białoruskiej, po stronie Białorusi, od kilkunastu dni koczuje grupa cudzoziemców - osoby te nie są wpuszczane do Polski, granicę zabezpiecza Straż Graniczna i żołnierze. Według informacji Straży Granicznej z poniedziałku grupa liczy obecnie 24 osoby. We wtorek wieczorem media obiegło nagrania, na którym widać, jak poseł Franciszek Sterczewski (KO) próbuje biegiem wyminąć kordon Straży Granicznej i przekazać koczującym torbę z jedzeniem.

Reklama

Do tego wydarzenia odniósł się w środę lider parlamentarnego klubu KO Borys Budka. Zawsze daję taką radę młodszym kolegom i koleżankom, żeby nie patrzeć na politykę przez pryzmat lajków, przez pryzmat tylko baniek medialnych, ale jednak podchodzić poważnie do poważnych tematów. Rozumiem odruch serca, natomiast nie można nielegalnie przekraczać granicy. Nie można wpisywać się w to, czego chciałby dzisiaj Łukaszenka - powiedział Budka.

Sterczewski: Dziwię się, że kolega powtarza propagandę PiS

Dziwię się, że kolega powtarza po prostu propagandę PiS, która zwraca uwagę, że obóz uchodźców jest za naszą granicą - odpowiedział mu Sterczewski w środę w rozmowie z wp.pl. Będę zachęcał wszystkich kolegów i koleżanki, w tym kolegę Borysa, do empatii - dodał.

Reklama

Trochę mnie śmieszą te argumenty, że rzekomo chciałem granicę przekraczać. Chciałem podejść na tę samą wysokość, na jakiej znajdują się radiowozy i wozy transportowe SG, które otaczają obóz uchodźców. Zatem jeżeli ja chciałem tę granice przekroczyć, to służby już dawno i dalej tę granicę bezprawnie przekroczyły - tłumaczył.

Sterczewski dodał, że nie zgadza się z ocenami, jakoby miał swoim działaniem ośmieszyć funkcję posła. Jak ocenił, "każda normalna, czująca istota zrobiłaby to samo na moim miejscu".

Uważam, że to służby ośmieszyły się, zabraniając mi wykonywania moich konstytucyjnych czynności i uprawnień. Mam prawo poruszać się po terytorium państwa, i żadne służby nie mają prawa mnie zatrzymywać - ocenił. Musimy zdać sobie sprawę, że mamy do czynienia z grupą osób zamkniętych w obozie, które są odcięte od życia, które nie mają co jeść i pić; w tym momencie piją wodę ze strumyka; kilka osób wymaga natychmiastowej pomocy medycznej - podkreślił.

To nie są żarty. Tam naprawdę może ktoś zginąć, a moją rolą jest do tego nie dopuścić - dodał polityk.