Anna Wojciechowska: Gdyby kózka nie skakała, toby nóżki nie złamała - wyjaśnia Jarosław Kaczyński, dlaczego zaatakował pana za tamte przesłuchania. Zabolało?
Stefan Niesiołowski*: Nie. To samo co on mówił wcześniej Jerzy Robert Nowak, postać odrażająca. Opluwał mnie, wysuwając ten sam zarzut, i przegrał proces. I powiedział mi podobnie jak Kaczyński: „gdybyś, niedźwiedziu, w mateczniku siedział”. Kaczyński zemścił się za moje polityczne wystąpienie. Nie przywiązuje do tego większej wagi. Ja byłem już oskarżony przez Macierewicza, że jestem agentem, więc do oszczerstw i insynuacji jestem przyzwyczajony. Kaczyński to człowiek chory z nienawiści i całkowicie skompromitowany. On mnie już tylko śmieszy.

Reklama

Jednak po tych słowach wszystkie oczy zwróciły się na protokoły z pana przesłuchań zawarte w książce Piotra Byszewskiego. Ja tej książki nie ukrywam, przeciwnie - odsyłam wszystkich do niej. Tam nie ma nic kompromitującego. Widać, że staram się bronić ludzi. A kiedy widziałem już, że to nie ma szans, to się przyznawałem i niektóre rzeczy mówiłem. I pozostawiam opinii publicznej ocenę. Nie Kaczyński będzie mnie recenzował.

Jak te przesłuchania wyglądały?
Bicia nie było, w tym sensie były zupełnie kulturalne. Nikt nie robił mi krzywdy, choć oczywiście były męczące, trwały czasem do dziesiątej, jedenastej w nocy, ale na ogół do ósmej, dziewiątej. Wydobywano od nas zeznania, pokazując na ogół protokoły zeznań innych kolegów. Były dwie osoby, nie będę podawał nazwisk, którzy denuncjowali nas w tym sensie, że wszystko mówili, i to nam utrudniało obronę.

Bał się pan wyroku? Miał pan świadomość, że to może być 7 lat za kratkami?
Myślałem początkowo, że nawet więcej. Grożono mi nawet karą śmierci. Był taki moment, że nagle ktoś przyszedł i powiedział: chyba pana nie powieszą. Byłem młody i bardzo się bałem. Miałem 25 lat, proszę pamiętać.

Reklama

I kiedy przegląda się te zeznania, rzuca się w oczy, że pana były obszerne, opowiadał pan wiele rzeczy, podczas gdy Czumowie odmawiali odpowiedzi.
To prawda. Czuma nie powiedział ani jednego słowa. To było takie jedno zeznanie. Ja mówiłem to, co uznawałem, że oni już wiedzą. Ale nie powiedziałem ani jednej rzeczy, która byłaby dla SB nowa, a więc w tym sensie użyteczna. A tego dotyczy zasadniczy spór.

Zarzut o sypanie stawiała wobec pana Elżbieta Królikowska.
Znam dokładnie tę panią. Pluje na mnie od lat. Napisała okrutny list do prokuratury i opluła nas w sposób nikczemny. Przegrała proces.

To była ponoć pana ówczesna narzeczona.
Nie chcę wchodzić w prywatne sprawy. Mogę powiedzieć, że się przechwala. Rozmawiamy o wydarzeniach sprzed 40 lat: czas okazał się okrutny dla niektorych osób.

Reklama

A dziś, jak czyta pan protokoły z własnych przesłuchań, co pan myśli?
Jakbym miał dzisiejsze doświadczenia, gdybym wiedział to, co dziś wiem, to oczywiście nie powiedziałbym ani jednego słowa. Ale jaką to ma teraz wartość: co bym zrobił, gdyby. Zresztą już później w stanie wojennym internowany czy wzywany na komendę nie mówiłem ani słowa.

Pozwie pan zatem Kaczyńskiego?
Nie miałby szans na wygraną, bo to, co robiłem wtedy, było dobre. Ale raczej nie, bo to byłaby reklama, zaszczyt dla niego. Dla mnie kojarzenie się z Kaczyńskim jest niekorzystne. Dwa procesy tego typu wygrałem i te wyroki dają mi satysfakcję. Nie wiem, pomyślę jeszcze o tym.

Nie przekonuje pana to porównanie do dziewczynki przesłuchiwanej przez gestapo, która według Kaczyńskiego była bardziej dzielna od pana.
Te słowa świadczą, że Kaczyński zupełnie oszalał, nienawiść zalała mu zupełnie mózg. Mnie nikt nie torturował, ja się nie kreuję na bohatera, nie mam pojęcia, jak bym się zachował, gdyby mnie torturowano. To porównanie jest szydzeniem z ofiar gestapo. Przecież to była w ogóle inna, nieporównywalna skala cierpienia!

Kaczyński wierzy w to, co mówi, czy to polityczne wyrachowanie?
Oczywiście, że cynizm. Przecież jak razem budowaliśmy partie polityczne, to miał największe uznanie dla mnie jako bohatera, który walczył. Zawsze podkreślał, że się do mnie nie porównuje. Ale teraz stał się całkowicie zdemoralizowanym, podłym człowiekiem. Dam przykład. Kiedy obalano rząd Olszewskiego, ktoś z otoczenia Wałęsy poprosił mnie na naradę partii, które, jak się okazało, to szykują. Wszedłem tam, byłem pół minuty. Sfilmowano mnie z ukrytej kamery. Poszedłem od razu do Kaczyńskiego, bo wspólnie broniliśmy Olszewskiego, i mówiłem mu o tej naradzie i o tym, że nie mamy szans. Potem, kiedy byliśmy już z Kaczyńskim skłóceni politycznie, Kurski pokazał mnie na tej naradzie w filmie "Nocna zmiana" i Kaczyński oskarża mnie do dziś, że ja też brałem udział w obalaniu rządu Olszewskiego. To po prostu całkowicie załgany człowiek.

*Stefan Niesiołowski, poseł PO, wicemarszałek Sejmu