"Wobec powszechnie znanych perturbacji z samolotem prezydent postanowił zrezygnować z ostatniego noclegu w Korei i przyspieszyć swój powrót do kraju" - czytamy w oficjalnym komunikacie Kancelarii Prezydenta.

Reklama

Powrót prezydenta Lecha Kaczyńskiego do Polski zaplanowany był na niedzielę wieczór. W sobotę prezydent miał wziąć udział w uroczystym przyjęciu w Seulu. Zaproszeni na spotkanie Koreańczycy, jak dowiedział się DZIENNIK, są bardzo zawiedzeni zmianą planów Lecha Kaczyńskiego. "O tym, że zabraknie pana Kaczyńskiego dowiedziałam się z internetu. To wielka szkoda, że zabraknie pana prezydenta" - powiedziała Estera Choi z wydziału polonistyki uniwersytetu w Seulu. Tydzień temu dostała oficjalne zaproszenie na kolację z udziałem polskiego prezydenta.

Wizyta pary prezydenckiej w Azji miała trwać osiem dni i zakończyć się w niedzielę. Lech i Maria Kaczyńscy odwiedzili już Mongolię i Japonię. Ostatnim przystankiem jest Korea Południowa.

Dlaczego prezydent tak nagle zmienił plany? Nie wiadomo. Raczej nie ma to związku z wizytą prezydenta Francji w naszym kraju. Lech Kaczyński wróci bowiem do Polski zbyt późno, by zdążyć na spotkanie z Nicolasem Sarkozym.

Prezydent Francji, Nicolas Sarkozy przyjeżdża do Polski 6 grudnia. Miał się spotkać z Lechem Kaczyńskim, ale Kancelaria Prezydenta wycofała się, tłumacząc to wizytą w Azji. Media spekulowały, że prezydent unika spotkania z francuską głową państwa.

Dlaczego Lech Kaczyński mógł unikać spotkania z Sarkozym? Ich relacje ochłodziły się, odkąd prezydent Francji zabiegał o porozumienie z Rosją po wojnie w Gruzji i skrytykował budowę tarczy antyrakietowej w Polsce. Sarkozy chciał też namawiać Kaczyńskiego do podpisania traktatu lizbońskiego. A do tego prezydent się nie śpieszy, mówiąc, że zrobi to, gdy na traktat zgodzi się Irlandia.

Nie bez znaczenia jest też zapewne fakt, że Sarkozy przyjeżdża do Polski na uroczystość 25-lecia przyznania pokojowego Nobla Lechowi Wałęsie, a nie pojawił się na prezydenckiej gali z okazji Święta Niepodległości.