Gawkowski w poniedziałek w Programie Pierwszym Polskiego Radia został spytany o słowa lidera PO Donalda Tuska ze spotkania z mieszkańcami Żywca w niedzielę, gdzie Tusk ocenił, że jeżeli partie opozycyjne w najbliższym czasie nie zdecydują się na stworzenie wspólnej listy na wybory do Sejmu, to te ugrupowania, które chcą "tylko być i tylko wejść" do Sejmu, "dostaną od wyborców srogie baty".

Reklama

Gawkowski o ostrzeżeniach Tuskach

Lewica już dawno zadeklarowała, że wspólna lista tak, że możemy na niej startować, że widzimy taką współpracę, i gdyby ona miała dojść do skutku, to chcemy być na tej liście. Ale inni partnerzy mówią, że nie chcą tej listy - ja to rozumiem, a słowa Donalda Tuska trochę odbieram jako taki szantaż, a myślę, że z szantażu nigdy nic dobrego nie wynika, bo zawsze kończy się tak, że partnerzy, którzy dzisiaj mają prawo mieć inne zdanie - patrzę tu na Szymona Hołownię i Władysława Kosiniaka-Kamysza - się obrażą jeszcze bardziej - mówił Gawkowski.

Jak ocenił, należy tu szukać "polityki miłości i polityki pojednania, a nie polityki szantażowania". To zawsze się źle kończy, i na koniec wszyscy partnerzy są na siebie obrażeni, a tu nie chodzi o obrażanie, tylko by po wyborach wspólnie rządzić - stwierdził polityk Lewicy.

Pytany o scenariusz, w którym na wspólnej liście z Koalicja Obywatelską znalazłaby się Lewica, Gawkowski stwierdził, że "nie można nic wykluczyć". Ale jak patrzę dzisiaj na sondaże, i też deklaracje polityków PO, to oni mówią wprost: jedna lista tak - tutaj z PO Lewica ma wspólne stanowisko - jedna lista z Lewicą nie, bo to są oddzielne elektoraty i to się nie sumuje, co zresztą potwierdzają sondaże, pokazując, że to nie jest wariant, który dawałby poczucie bezpieczeństwa - ocenił.

W niedzielę w Żywcu Tusk stwierdził, że ci politycy, którzy nie chcą wspólnej listy opozycji "dostaną od wyborców naprawdę srogie baty". Ja chcę powiedzieć jedno: jeśli oni w najbliższych dniach nie zrozumieją, że trzeba to robić natychmiast, to wyborcy zdecydują. Już za kilka miesięcy zobaczycie to w sondażach, na dwa-trzy miesiące przed wyborami - że ci, którzy chcą tylko wejść, tylko być - oni znikną. I będziemy mieli jedną listę - ocenił lider PO

Reklama

autor: Mikołaj Małecki