Lider PO był na spotkaniu w Chorzowie ponownie pytany o kwestię tworzenia jednej listy opozycji z Polską 2050 i PSL.
Tusk odparł, że od półtora roku niczego innego nie robi, tylko namawia liderów tych ugrupowań do jej utworzenia bez stawiania żadnych warunków. Podkreślał, że znając realia związane m.in. z ordynacją wyborczą nie ma wątpliwości, że wspólna lista byłaby najkorzystniejszym rozwiązaniem - i dla opozycji, i dla Polski. "Ja już gardło zdarłem w tej sprawie" - podkreślił.
Zaznaczył, że nie cieszy go, gdy słyszy "pomstowanie" ludzi na Szymona Hołownię czy Władysława Kosiniaka-Kamysza, że nie chcą tej jednej listy tworzyć. Jak podkreślił, on sam raczej chciałby "przynajmniej wygasić emocje". - Ja złego słowa nie powiem o tych potencjalnych partnerach po stronie opozycyjnej, czy mi ktoś uwierzy czy nie, ja każdego dnia modlę się o to, by oni mieli jak największe poparcie - mówił.
Podkreślił, że nie będzie się angażował w wyścig "kto po stronie opozycyjnej jest większy, silniejszy, kto lepiej wypadnie".
Ja już nie chcę codziennie krzyczeć: "jedna lista", bo oni mówią: "on nas zmusza". Ja bym chciał, żebyśmy po pierwsze wiedzieli, że tak czy inaczej to są bardzo przyzwoici ludzie. Nie wiem, jaką decyzję podejmą, ja już nie mogę ich dłużej słowami batożyć każdego dnia, bo zdaje się, że to budzi u nich coraz większe negatywne emocje, a czas i sposób też tu mają znaczenie - mówił Tusk.
Zaznaczył, że jeśli ktoś będzie czuł się przymuszony, to "z tego nie wybuchnie taka energia". Dodał, że słyszał głosy, że ludziom "już niedobrze się robi" od ciągłego mówienia o jednej liście opozycji, z którego niewiele wynika. Stwierdził, że jest inna, fundamentalna kwestia.
Ja wiem o Szymonie Hołowni i Władysławie Kosiniaku Kamyszu jedną rzecz na 100 proc. - że jak oni będą się teraz między sobą umawiać - a może przyjdzie ten moment, mam nadzieję szybko, że zdecydują się na współpracę wyborczą szerszą, to oni nie będą proponowali tego, co jest w umowie między (Adamem) Bielanem i (Jarosławem Kaczyńskim) - powiedział Tusk, nawiązując do medialnych artykułów dotyczących "tajnej umowy koalicyjnej", jaka miała być zawarta między Prawem i Sprawiedliwością a Partią Republikańską w październiku 2021.
Może oni (Hołownia i Kosiniak-Kamysz) robią - ja uważam, że oni robią błąd polityczny, kto nie błądzi, ja też (...) Ale jak czytałem ten opis umowy między Bielanem a Kaczyńskim, gdzie na 33 punkty 28 jest o tym, kto ile kasy i kto będzie miał zagwarantowany europarlament i że ta mała nieistniejąca partyjka będzie decydowała o wszystkich dotacjach na wynalazki - to poczułem nie tylko złość jak wszyscy (...) ale też wielką ulgę - mówił.
Tusk podkreślał, że ta ulga wynikała z tego, że rozmawiał dziesiątki razy z - jak mówił - "mam nadzieję partnerami w wyborach" - i wie, że choć czasem "złoszczą się" oni na siebie wzajemnie i na razie nie są jeszcze gotowi do pełnej współpracy, to im "nawet przez sekundę przez myśl nie przeszło, by rozmawiać o tym, kto ile z tego będzie miał".
Więc miałem poczucie ulgi, że choć nie wiem jaką decyzję podejmą Kosiniak-Kamysz i Hołownia, to nikt z nich nigdy nie rozmawiał ze mną o polityce jak Bielan z Kaczyńskim, czyli "co ja będę z tego miał, ile mój jakiś poseł zarobi czy zyska", naprawdę. Ok, nie są dziś do końca przekonani, nie są też przekonujący dla wielu ludzi, ale tę gwarancję - i to nie jest błaha rzecz, ale ci ludzie są ludźmi przyzwoitymi - błądzącymi, ale przyzwoitymi - i jeśli się kiedyś dogadają - najpierw między sobą, później z nami, to tego ryzyka nie będziemy ponosić, tego ryzyka nie ma, że oni wygraną i władzę będą chcieli zamienić na egoistyczny interes, czego świadkami jesteśmy dzisiaj. Więc pomyślmy o nich też ciepło - podsumował lider PO.
Autorzy: Wiktoria Nicałek, Marek Błoński