Dziś każdy z 2 mln studentów ma prawo do 37-proc. zniżki na przejazdy. W ubiegłym roku budżet wydał na nie 890 mln. Tyle dopłacił PKP i PKS za pośrednictwem samorządów - pisze "Gazeta Wyborcza".
>>> Sejm szasta pieniędzmi... na kwiaty
"To nie jest sprawiedliwe" - mówi "GW" szef sejmowej komisji polityki społecznej, poseł PO Sławomir Piechota. "Mój syn, który w tym roku zaczyna studia, żadnej zniżki nie powinien dostawać. Bo rodziców stać, aby mu zapłacić za dojazd. Co innego pracownica mego biura, która ma dziewięcioro rodzeństwa. Jej zniżka się należy" - dodał.
Piechota podkreślił, że cała PO popiera pomysł ograniczenia dopłat. Ustawa ma wejść w życie od przyszłego roku. Teraz trwają ustalenia, jaki ma być próg dochodów na członka rodziny, powyżej którego student traciłby ulgę.
Studentom pomysł Platformy się nie podoba. "Po prostu nie rozumiem. Przecież to głównie młodzi głosowali na PO, a teraz takie rzeczy nam robią" - mówi wiceszef Niezależnego Zrzeszenia Studentów Grzegorz Dębowski. Jego zdaniem rząd i tak już na studentach oszczędza. "Płatny drugi kierunek studiów, ograniczone stypendia naukowe, teraz jeszcze zabiorą zniżki? Państwo się ośmiesza. Gdzie ta polityka proedukacyjna" - pyta Dębowski.