Jak donosi portal onet.pl, mimo wielokrotnych zapowiedzi premier Mateusz Morawiecki nigdy nie ujawnił majątku, który tuż przed wejściem do polityki przepisał na żonę. Co więcej - szef rządu robił wiele, żeby go ukryć. Nowych ustaleń dziennikarzy na temat majątku obecnego premiera nie omieszkał skomentować Donald Tusk. "To jest naprawdę imponujące osiągnięcie. Na Nobla" - skomentował ironicznie lider PO.
Tusk kpi z Morawieckiego. Szef rządu odpowiada liderowi PO
Lider Platformy Obywatelskiej, a zarazem były premier, odniósł się do doniesień medialnych na temat nieścisłości w zeznaniach majątkowych obecnego szefa rządu Mateusza Morawieckiego.Nie trzeba było, Mateuszu, ukrywać, tylko się chwalić. Sto milionów do przodu, gdy wokół wojna, pandemia i drożyzna, to jest naprawdę imponujące osiągnięcie. Na Nobla - napisał Tusk na X (dawny Twitter).
Morawiecki szybko odgryzł się Tuskowi. Herr Donald, zostawiłeś Polskę, by za duże pieniądze służyć niemieckim interesom w Brukseli. Ty dorobiłeś się na polityce, a ja zrezygnowałem z wysokiej pensji, żeby służyć Polsce. Nie graj cwaniaka i pokaż ile euro zarobiłeś z Brukseli- czytamy na profilu premiera w mediach społecznościowych.
Wróćmy jednak do sprawy majątku premiera. Według ustaleń dziennikarzy portalu Onet, przed wejściem do polityki Mateusz Morawiecki zrobił dwie intercyzy, przepisując wiele nieruchomości na żonę. Mimo zapowiedzi od lat majątku połowicy nie pokazał.
"Morawieccy kupowali po atrakcyjnych cenach grunty kościelne"
I to pomimo tego, że składał takie zapowiedzi przed wyborami w 2019 roku. Wówczas "Gazeta Wyborcza" ujawniła, że Morawieccy kupowali po atrakcyjnych cenach grunty kościelne w archidiecezji wrocławskiej. Miała w tym im pomóc znajomość z kardynałem Henrykiem Gulbinowiczem. Kiedy w kampanii wyszło to na jaw, sprawa stała się kłopotliwa dla PiS. Morawiecki przepisał działkę na żonę i nie wykazywał jej w oświadczeniu majątkowym. Absolutnie nie mamy nic do ukrycia -mówił jednak na konferencji prasowej 21 maja 2019 roku. Podkreślał, że wraz z żoną gotowi są ujawnić cały majątek, "jeżeli takie regulacje zostaną wprowadzone w prawie". Bardzo chętnie przywitałbym też takie zmiany, takie regulacje, żeby cały majątek, również współmałżonków, był prezentowany - deklarował.
Wyciek e-maili z tego okresu, skradzionych ze skrzynki ówczesnego szefa kancelarii premiera Michała Dworczyka pokazuje jednak jak bardzo Morawiecki obawiał się tej sprawy.
Premier: Byłem wiarygodny albo bardzo wiarygodny!
Po wspomnianej konferencji prasowej Morawiecki napisał do najbliższych współpracowników: Myślę, że podczas tej konferencji byłem wiarygodny albo bardzo wiarygodny! No i był tam taki moment, że skończyły się już pytania i miałem taki niedosyt w wyjaśnianiu, zrobiłem coś, co zdarzyło mi się po raz pierwszy, i chyba Beata Szydło też nie zrobiła czegoś podobnego, mianowicie zachęciłem panią z TVN, żeby zadała pytanie, po czym odpowiedziałem na to pytanie i dopowiedziałem kilka kwestii. W związku z tym warto, żeby podkreślać, że premier wszystko wyjaśnił na konferencji, "zaoranie" Gazety Wyborczej i zdezawuowanie wszystkich kłamstw i manipulacji poprzez kilka klarownych wypowiedzi. Swobodnie i spokojnie możecie operować moją deklaracją co do ujawnienia majątku współmałżonków, ponieważ nie mamy nic do ukrycia.
W e-mailu skierowanym do Dworczyka, ministra w Kancelarii Premiera Łukasza Schreibera, ówczesnej rzeczniczki rządu Joanny Kopcińskiej oraz do Jacka Sasina, wtedy wiceministra w Kancelarii Premiera, Morawiecki zaleca też, by po jego deklaracjach w sprawie ujawnienia majątku żony pomogli mu pójść za ciosem. Mam prośbę, żeby rozdzwonić się teraz do waszych znajomych dziennikarzy (zwłaszcza symetrystów) i poprosić o właściwe podsumowanie tej konferencji - jak najbardziej korzystne dla mnie.
Morawiecki miał dwa wyjścia
Onet podkreśla, że tuż przed wyborami w 2019 roku obóz władzy rzeczywiście wrzucił do Sejmu ustawę o ujawnieniu majątków rodzin polityków. Jak pisze portal, "to miała być sugestia, że poznamy działkowe dossier Iwony Morawieckiej. Tydzień po wyborach - wygranych przez PiS - prezydent skierował ustawę do TK". Wtedy też rzecznik rządu Piotr Müller napisał do premiera: Mateusz, w związku z skierowaniem przez prezydenta wniosku do TK w sprawie oświadczeń majątkowych, media będą pytać o oświadczenie (majątkowe - red.) żony.
Przedstawił też premierowi dwa warianty do wyboru. Złożysz oświadczenie (majątkowe żony - red.) pomimo skierowania wniosku do TK. Drugim wariantem było oczekiwanie na decyzję TK i opublikowanie oświadczenia, gdy ustawa wejdzie w życie, "tak jak wszyscy inni, których będzie dotyczyć ustawa" - podkreślał rzecznik rządu. Zastrzeżeniem wobec tego wariantu było - jak twierdzi Onet - to, iż wtedy "odżyją zarzuty o chęć ukrywania majątku".
Co zrobił premier? Poczekał i przeczekał
Portal pisze, że zgodnie z poleceniem politycznym szefowa TK Julia Przyłębska utrąciła tę ustawę, bo prezes PiS Jarosław Kaczyński obawiał się politycznych skutków ujawnienia wielomilionowego, ukrywanego majątku Morawieckich. Ponadto, premier - od tego momentu - nie mówi już, że nie ma nic do ukrycia. Powtarza natomiast, że majątku żony nie pokaże: Oświadczenia majątkowe składają politycy. Nie ma obowiązku ujawniania majątku przez pozostałych obywateli. Trzymamy się w tej sprawie litery prawa - mówi, przywołując decyzję Trybunału Konstytucyjnego.