W najnowszym sondażu Ipsos przeprowadzonym dla TOK FM i OKO.press, badani zostali zapytani o preferencje wyborcze w pierwszej turze wyborów prezydenckich.

Rafał Trzaskowski (KO) zdobył największe poparcie, bo 26 proc. ankietowanych wskazało na niego jako swojego kandydata. Mateusz Morawiecki, były premier, uplasował się tuż za nim z wynikiem 25 proc.. Szymon Hołownia, marszałek Sejmu z ramienia Trzeciej Drogi, zyskał poparcie 16 proc. badanych.

Reklama

Jak wypadł Stanowski?

Reklama

Pozostali kandydaci uzyskali następujące wyniki: Krzysztof Bosak z Konfederacji: 10 proc., Agnieszka Dziemianowicz-Bąk z Nowej Lewicy: 4 proc. Krzysztof Stanowski, dziennikarz i biznesmen: 3 proc.

7 proc. badanych zadeklarowało, że nie wie, czy weźmie udział w wyborach, a 9 proc. jeszcze nie zdecydowało, na kogo odda swój głos. 1 proc. odmówiło odpowiedzi na pytania sondażowni.

Chwedoruk: Trzaskowski zdecydowanym faworytem

Wyniki sondażu dla TOK FM zostały przeanalizowane przez profesora Rafała Chwedoruka, politologa z Uniwersytetu Warszawskiego. Według niego, faworytem w tych wyborach jest Rafał Trzaskowski, który już wcześniej był kandydatem w poprzednich wyborach prezydenckich. Wtedy minimalnie przegrał w drugiej turze z Andrzejem Dudą. Teraz jednak potencjał Trzaskowskiego w drugiej turze jest znacznie większy niż kandydata Prawa i Sprawiedliwości. Dodatkowo, struktura demograficzna oraz frekwencja z wyborów parlamentarnych wskazują, że Trzaskowski jest jednoznacznym faworytem.

Zaskakujący wynik Hołowni

Reklama

Wynik Hołowni po raz kolejny pokazuje, że Trzecia Droga, jak już sama nazwa wskazuje, może zrobić dobry wynik tylko czyimś kosztem. Wydaje się, że biorąc pod uwagę ten duet Trzaskowski-Morawiecki, to Hołownia, gdyby chciał dojść co najmniej do drugiej tury, będzie musiał szukać sposobu bardziej na odebranie poparcia słabnącej prawicy, aniżeli Platformie. Bo ta jest w apogeum wpływów po raz pierwszy od kilkunastu lat - ocenił prof. Chwedoruk dla TOK FM.

Na pytanie "dlaczego Hołownia traci?", prof. Chwedoruk odpowiedział, że "to trochę kazus Janusza Palikota czy Pawła Kukiza". Czyli ktoś ze sznytem popkulturowym wchodzi do polityki, na początku się wokół niego dużo dzieje, natomiast kiedy obywatele i obywatelki przyjrzą się tej kandydaturze, to odkrywają rzeczy, których nie chcieliby odkryć - tłumaczył.