"Czego się nie robi żeby wygrać wybory - pomyślał zapewne Donald Tusk pół roku temu, kiedy rozpoczynała się kampania wyborcza do Parlamentu Europejskiego, a opinia publiczna oczekiwała odpowiedzi na kilka kluczowych pytań" - napisał na swoim blogu Paweł Piskorski.

Reklama

>>> Piskorski ma coraz większe kłopoty

"Okazuje się bowiem, że wbrew przedwyborczym deklaracjom rządu nasze finanse publiczne są w opłakanym stanie, a w efekcie kryzysu – który miał nas ominąć – deficyt budżetowy sięgnie w przyszłym roku ponad 50 miliardów złotych, czyli podwoi swoją wartość w stosunku do obecnego roku. Ta olbrzymia kwota jest niemal dwa razy większa od słynnej dziury budżetowej Bauca, która jeszcze kilka lat temu wydawała się niewiarygodnie wręcz duża"

"Podobnie ma się sprawa ze stoczniami.(...) Dziś po katarskim inwestorze zostało już tylko wspomnienie, a wielu zastanawia się, czy w ogóle istniał, skoro rząd konsekwentnie odmawia podania szczegółów niedoszłej transakcji. Milczenie rządu i ukrywanie informacji każe postawić pytanie, czy rzekomy inwestor nie był od początku mistyfikacją i iluzją stworzoną przez ekipę rządową na czas wyborów".

"Kilka miesięcy po wyborach na światło dzienne wychodzą jednak fakty, które nie tylko przeczą słowom Tuska, ale każą zadać pytanie o jego wiarygodność oraz o to, czy nie wprowadzał opinii publicznej w błąd celowo, z pełną świadomością fikcyjności swoich zapewnień i deklaracji".