"Przez lata mówiono im, że masowe egzekucje, zbiorowe mogiły, zaprogramowana zagłada całych pokoleń były tylko dziełem nazistów, że żaden radziecki obywatel nie popełniłby nigdy takiego okrucieństwa, co podkreślały z patriotyczną dumą szkolne podręczniki" - zauważono w artykule.
"La Repubblica" położyła nacisk na zmianę stosunku władz na Kremlu do zbrodni katyńskiej, zauważając zarazem: decyzja o "zdjęciu cenzury z filmu przyszła z góry".
Dziennik nazwał zapowiedź wspólnych uroczystości w Katyniu 7 kwietnia z udziałem premierów Władimira Putina i Donalda Tuska "małym przełomem, małym znakiem odwilży między dwoma krajami wciąż głęboko podzielonymi przez klimat urazy i nieufności".
"By ostatecznie doprowadzić do odwilży między dwoma państwami Moskwa zaczęła od filmu" - skonstatowała włoska gazeta. Opublikowała ona także wywiad z rosyjskim historykiem Rojem Miedwiediewem, który zapytany o szanse na otwarcie rosyjskich archiwów, odparł: "Nie róbcie sobie złudzeń co do tych archiwów. Tam nic nie jest skatalogowane i uporządkowane".
"To absolutna łamigłówka dla historyka" - dodał. Zdaniem Miedwiediewa pudła z tajnymi dokumentami nigdy nie zostały otwarte, bo - jak zauważył - "sowieckie kryteria zarządzania archiwami były szczególne".
"Te skrzynie mogły zostać otwarte tylko za zgodą plenum Biura Politycznego"- przypomniał rosyjski historyk. W jego opinii dokumenty wymagają lat pracy rosyjskich i polskich historyków, by można je było "odszyfrować". Według Roja Miedwiediewa klimat jednak się zmienił.
"Putin wie dobrze, że przywrócenie stosunków zaufania z Europą Zachodnią jest fundamentalne, także dla naszej gospodarki. Sądzę, że wszyscy zrozumieli, że nadszedł czas, by przewrócić (kolejną) stronę. Ale także Polacy muszą zrobić to, co do nich należy" - powiedział.
Następnie badacz wyjaśnił: "Urazy między dwoma narodami to rzecz poważna. W latach dwudziestych Polacy okupowali terytoria młodego Związku Radzieckiego i także tam popełniono liczne okrucieństwa".
"Może gdyby oni także przeprosili, moglibyśmy wreszcie spojrzeć ponad to" - ocenił rozmówca włoskiej gazety.