Asahara nie reaguje już na nic. "Gdy go widziałem w lutym tego roku, dawał jeszcze oznaki przytomności. Teraz nie ma już żadnych reakcji" - mówi jeden z pięciu psychiatrów, którzy badali fanatycznego guru zbrodniczej sekty. Asahara nie zwrócił uwagi na swoją córeczkę. "Nawet na nią nie spojrzał, nie odezwał się ani słowem, gdy się rozpłakała. Tylko patrzył w ścianę" - opowiadał psychiatra.

Sąd ma poważny problem. Opinia psychiatrów podważa poczytalność Asahary. Ale opinia publiczna chce jego śmierci. Bez żadnych dyskusji. Większość Japończyków jest bowiem przekonana, że Asahara po prostu bardzo dobrze udaje chorobę psychiczną.

Shoko Asahara był kiedyś specem od akupunktury, później jednak stwierdził, że doznał oświecenia. Założył sektę Najwyższa Prawda (Aum), która liczyła kilkadziesiąt tysięcy członków na całym świecie. Asahara głosił rychłą zagładę świata. Gdy jednak ta nie nadchodziła, postanowił sam do niej doprowadzić. 20 marca 1995 roku członkowie jego sekty rozpylili, w zatłoczonych pociągach tokijskiego metra, śmiertelnie trujący gaz - sarin. Ten sam, którego naziści używali do mordowania więźniów obozów koncentracyjnych.

Dla tokijczyków to był szok! Sekta uderzyła w samo serce miasta - zaatakowane stacje były w bliskim sąsiedztwie ministerstw i instytucji rządowych, niedaleko siedziby parlamentu i policji. 12 osób zmarło. Ponad 5,5 tys. z poważnymi zatruciami trafiło do szpitali.