Nie jest pewne, czym strzelali Koreańczycy. Najprawdopodobniej były to rakiety średniego lub krótkiego zasięgu. Ale jedna mogła była naprawdę groźna - rakieta dalekiego zasięgu Taepodong-2. Mogła, bo próba nie udała się. Tak przynajmniej utrzymuje Departament Obrony USA.
Mimo to Stany Zjednoczone, Japonia i Korea Płd. są wzburzone próbami rakietowymi. Biały Dom nazwał to "prowokacyjnym działaniem". Podkreślił, że próby nie stanowiły zagrożenia dla USA.
Niewątpliwie mają się czego bać Japończycy i Koreańczycy z południa. Sekretarz japońskiego gabinetu Shinzo Abe nazwał próby "poważnym problemem dla pokoju i stabilności". W Seulu zwołano nadzwyczajne spotkanie ministrów resortów odpowiedzialnych za bezpieczeństwo kraju.
Na prośbę Japonii dziś na zamkniętej sesji ma zebrać się Rada Bezpieczeństwa ONZ.
Koreańscy komuniści znowu pokazują, że wyżywienie własnego narodu jest mniej ważne od zbrojeń. Nie przejęli się ostrzeżeniami USA, Japonii i Korei Południowej i odpalili swoje rakiety. Przeprowadzili siedem prób. Niektóre wpadły do morza kilkaset kilometrów od brzegów Japonii.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama