Z internetu zniknęły strony banków, gazet czy urzędów. Wszystkie, które miały w końcówce adresu ".es". W bankach urywały się telefony od zdesperowanych klientów, którzy nagle utracili dostęp do swoich kont.

Do awarii doszło podczas rutynowej aktualizacji adresów internetowych na serwerze państwowego operatora telekomunikacyjnego. Wszystko wróciło do normy po dwóch godzinach.

To już drugi raz, kiedy nerwy hiszpańskich internautów zostały wystawione na próbę. 15 sierpnia podobna awaria odcięła od sieci ponad 1,5 mln ludzi.



Reklama