Taką groźbę usłyszeliśmy od proszącego o niepodawanie nazwiska wysokiego rangą przedstawiciela Gazpromu. "Z Białorusinami jeszcze prowadzimy negocjacje. Mogę jednak powiedzieć, że jeśli nie zapłacą za gaz ustalonej w czasie trwających właśnie rozmów ceny, to nie dostarczymy im tego surowca. Na tym przecież polega biznes" - mówi rozmówca DZIENNIKA. Dziś do Moskwy z misją ostatniej szansy ma lecieć Aleksander Łukaszenka; stawka jest bardzo wysoka, bo nowe ceny gazu mogą doprowadzić nawet do upadku jego reżimu.
To, co dzieje się za naszą wschodnią granicą, ma również kluczowe znaczenie dla Polski. Jeśli Moskwa na początku przyszłego roku zdecyduje się na zakręcenie kurka Mińskowi, najbardziej ucierpią właśnie Polska i Niemcy, gdyż ponad 20 mld m sześc. rosyjskiego gazu do obu krajów dociera rocznie Rurociągiem Jamalskim przez Białoruś. Gazprom testował ten scenariusz już na początku 2004 r. Po zakręceniu kurka Białorusi Polsce brakowało dziennie ok. 5 mln m sześc. gazu. Tamten konflikt trwał zaledwie kilka dni, jednak jeśli Rosja wprowadzi swoje groźby w życie, to na początku przyszłego roku przerwy w dostawach mogą potrwać znacznie dłużej.
"Aleksander Łukaszenka znalazł się w najtrudniejszej w swojej karierze sytuacji. Z jednej strony szantażuje go Władimir Putin, z drugiej naciska Unia Europejska, której kraje są potencjalną ofiarą wojen gazowych między Mińskiem i Moskwą" - mówi w rozmowie zDZIENNIKIEM Jarosław Romanczuk, białoruski ekonomista z Centrum Analitycznego "Strategia" w Mińsku. Jego zdaniem najnowsza wojna o gaz to początek końca białoruskiej dyktatury.
To, że Moskwa próbuje ukarać Gruzję za jej prozachodnią politykę, jest zrozumiałe. Dlaczego jednak szantażowany jest Mińsk, który do niedawna uchodził za wiernego sojusznika Rosji? Politycy białoruskiej opozycji nie mają złudzeń: Łukaszenka przez wiele lat okłamywał Kreml, że doprowadzi do zjednoczenia Rosji i Białorusi w jedno państwo; obietnic jednak nie dotrzymał i teraz musi za to zapłacić. Do tego Rosjanie chcą przejąć kontrolę nad białoruskimi rurociągami transportującymi surowce na Zachód, a białoruski dyktator od lat się temu sprzeciwia.
Jak pisał niedawno DZIENNIK, na Kremlu rozpatrywany jest już scenariusz pozbycia się Aleksandra Łukaszenki; kluczową rolę miałaby w nim odegrać właśnie wojna gazowa, która zrujnuje Białoruś gospodarczo i skompromituje jej prezydenta.
Zresztą drogi gaz to niejedyne zmartwienie Mińska: kolejnym elementem taktyki wykańczania Łukaszenki jest wprowadzenie przez rosyjski rząd od 1 stycznia przyszłego roku ceł na eksport ropy naftowej na Białoruś. Dotychczas Mińsk otrzymywał rosyjską ropę bez cła i zarabiał na jej ponownym eksporcie do innych krajów. We wtorek rosyjski rząd ogłosił jednak, że kończy z tymi praktykami; według wstępnych szacunków cena baryłki ropy dla Mińska wzrośnie teraz o ok. 25 dol., czyli 30 – 40 proc.
Rosja szykuje się do nowej wojny gazowej. Na początku przyszłego roku Gazprom może zakręcić kurek Białorusi i Gruzji, jeśli te nie zgodzą się płacić więcej za gaz. Konsekwencje gazowego sporu może odczuć także Polska - ostrzega DZIENNIK.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama