Przestępca za pomocą dwóch pistoletów porwał samolot, który leciał z Mauretanii do Hiszpanii. Bandzior chciał wylądować we Francji, żeby poprosić w tym kraju o azyl polityczny. Ale z planu wyszły nici. Bo nie znał... języka francuskiego.
Podczas rozmowy z porywaczem załoga zauważyła, że ten nie mówi akurat w tym języku. I sprytnie to wykorzystała. Pilot przez głośniki - po francusku oczywiście - powiadomił pasażerów, jak mają obezwładnić zbira. Ogłosił, że zahamuje podczas lądowania, a następnie gwałtownie przyspieszy. Porywacz straci równowagę. W tym momencie mężczyźni z pierwszych rzędów mają rzucić się na bandytę. Kobiety z dziećmi miały przejść do tyłu maszyny.
I stało się dokładnie tak jak zaplanował. Samolot wylądował na kanaryjskiej wyspie Gran Canaria, bo na lot do Francji miał za mało paliwa. Pasażerowie obezwładnili mężczyznę. A następnie chlusnęli mu w twarz wrzątkiem z ekspresu do kawy. Dzięki czemu porywacz trafił w ręce hiszpańskiej policji.
Autor sprytnego planu - pilot mauretańskich linii lotniczych został bohaterem. "Zasługuje na medal" - stwierdził rzecznik Air Mauritania Ahmedu Ahmedu.
Nie wiadomą pozostaje tylko jakiego pochodzenia był przestępca. Władze Mauretanii zidentyfikowały go jako Marokańczyka z zachodniej Sahary, z kolei hiszpańskie MSW ogłosiło, ze to 32-letni Mauretańczyk, niejaki Mohamed Abderraman. Pewne jest jedno. Nie jest Francuzem.