Policja w Lafayette, w stanie Kolorado, aresztowała 15-letnią dziewczynę Tess Damm, jej 17-letniego chłopaka Bryana Growe oraz jego 16-letniego przyjaciela. Miesiąc temu wszyscy brali udział w morderstwie.

4 lutego Bryan przyszedł do domu Tessów. Nie było jego ukochanej i pokłócił się z jej matką, Lindą. Ta wykrzyczała mu, że lepiej by było, gdyby córka w ogóle się nie urodziła. Młodzik dostał szału, złapał 52-letnią kobietę za gardło i dusił aż do skutku. Potem zadzwonił do swojego kolegi, a ten pomógł mu zawinąć ciało w prześcieradła i wrzucić do bagażnika auta.

Nocą para zakopała ciało na pobliskim cmentarzu. Ale później wykopali je, bo grób był według nich za płytki. Przez miesiąc zwłoki leżały w bagażniku samochodu, w garażu, a w tym czasie młodzi ostro imprezowali w domu powyżej. Sąsiedzi słyszeli głośną muzykę, na trawniku lądowały niedopałki papierosów.

W czasie wolnym od balang młoda para szalała z kartą kredytową matki, kupując sobie, co im się żywnie podobało. Jeszcze raz nastolatkowie próbowali pozbyć się ciała, ale nie dojechali do miejsca, gdzie chcieli zakopać kobietę, bo ich auto utknęło w błocie. Młodzi mordercy planowali wywieźć ciało gdzieś do sąsiedniego stanu Wyoming, ale nie udało im się to - po anonimowym donosie policja przeszukała dom i odkryła zwłoki kobiety.

W domu Tessów od dawna nie działo się dobrze. Matka była alkoholiczką, sąsiedzi ciągle słyszeli rodzinne kłótnie, kobiety czasami nawet się biły. Bryanowi z kolei nie podobał się sposób, w jaki matka zwracała się do jego ukochanej.