Potem wypadki potoczyły się błyskawicznie. Szaleniec wyciągnął broń i bez powodu strzelił do pracownika restauracji. Aż 15 razy. Gdy uciekał, gonili go dwaj młodzi ochotnicy policyjni, którzy - choć noszą mundury - nie mają prawa do używania broni. Bandzior nie miał skrupułów - zabił obydwu bezbronnych mężczyzn.
Potem przyszła kolej na samego mordercę. Osaczyli go uzbrojeni policjanci. Zastrzelili go, bo nie chciał się poddać. Okazało się, że szaleniec nosił sztuczną brodę, a przy sobie miał 100 sztuk amunicji.